Powered By Blogger

środa, 6 kwietnia 2011

Dzień z życia mojego, czyli pisanie, pisanie, pisanie?

  W ogólnym zamyśle, bloog (specjalnie piszę bloog, by być nieco oryginalny, mam nadzieję, że jestem) miał być poświęcony trudom pisania. Jak narazie spełnia moje założenia. Jest w nim trochę o kreatywności, kilka porad. Czas więc nadszedł, byście przeczytali o tym, jak wygląda mój wolny od normalnej, przynoszącej jedzenie na mój stoł pracy dzień.
  Każdy z was ma zapewne swój system pisania, ulubione pory gdy umysł podsówa najlepsze pomysły, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. U mnie tą porą jest ranek. Siadam więc z kubkiem gorącej kawy i zaczynm od spisania pomysłów jakie przyjdą do mej głowy wieczorem dnia poprzedniego. Nie wszystkie oczywiście pamiętam, ale zawsze mam trochę materiału na kolejne strony. Siadam przed laptopem i składam pierwsze zdanie. A potem już z górki. Jeśli otępiony jeszcze snem umysł zaskoczy, wówczas potrafię napisać do trzech stron, co zajmuje mi dwie, trzy godziny i robię sobie przerwę. Sprawdzam pocztę, poczytm trochę informacji. I znów piszę. I tak do popłudnia, gdzie przestaję pisać, bo mój umysł odmawia posłuszeństwa.
  Pisanie, jak zauważyłem, jest procesem który nie powinien być pospieszany. Jeśli utknąłem w jakimś punkcie, np główny bohater ma wsiąść do pociągu, pociągnąć za spust, ale nie mam pomysłów jak ta scena będzie współgrała z innymi, dalszymi pomysłami, odkładam ją na inny dzień i zaczynam opisywać kolejną scenę.
  Zaznaczam, że nie mam planu fabuły. Są tylko pomysły i je staram się rozwijać. Nie jestem też systematyczny w pisaniu, co wynika z potrzeby pracowania w pewnej firmie i zarabiania pieniędzy. Ale nawet mając pracę, można znaleźć czas na pisanie. Jestem tego najlepszym przykładem... i zapewne wielu z was też może się pochwalić takim faktem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz