Powered By Blogger

sobota, 30 kwietnia 2011

Pięć najlepszych powieści... moim skromnym zdaniem...

Każdy z was ma ulubione powieści do których może wracać od czasu do czasu i, każde kolejne czytanie, nie nudzi. Tak jest też ze mną. Niektóre książki stanowią dla mnie isnpiracje, a ich autorzy są wzorem do naśladowania.
Ulubionym pisarzem moim jest i na zawsze pozostanie David Gemmell. Świętej pamięci brytyjski pisarz i dziennikarz, zasłynąłe swoją saga o Drenanach, gdzie przedstawił wspaniały świat pełen bohaterów, nie na miarę Conana, lecz bardziej ludzkich, z problemami, wadami jak i zaletami.
Gammell poprzez usta swoich postaci, przedstawia, zapewne własne spostrzeżenia dotyczące naszego świata, co dla mnie jest wspaniałym zabiegiem literackim. Sam staram się takie coś osiągnąć we własnej twórczości. Gorąco polecam powieści Davida Gemmella każdemu kto uwielbia heroic fantasy.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Jak zacząć pisać...

   Najtrudniejszy jest początek, nie jest ważnym co się chce zrobić, czy napisać powieść, skomponować piosenkę, czy narysować ładny obrazek... Początek jest zawsze najtrudniejszy. Można mieś wspaniały pomysł, ale i tak człowiek (mam na myśli siebie zwłaszcza) spędzi godziny na układaniu pomysłu w głowie. Dlatego dzisiaj mam jedną radę. Gdy pojawi się pomysł, spiszcie go. Nawet w formie opisu, nie musi to być konkretna scena, dialog. Najwazniejsze by ów pomysł zaistniał nie tylko w waszej głowie.

sobota, 23 kwietnia 2011

...

Z okazji świąt Wielkiej nocy, chciałbym wam wszystkim życzyć spokoju i radości w te święta i po nich, byście nie poddawali się w tym co robicie, dopóki was to satysfakcjonuje i czerpiecie z tego radość. Życzę wam również by wasze marzenia się spełniły, a miłość zapłonęła w waszych sercach.

piątek, 22 kwietnia 2011

I powrót po przerwie.

   Wiem, wiem, blog to zjawisko jakie trzeba aktualozować dzień po dniu. Ale o czym tu pisać konkretnie. Mam tyle pomysłów, że nie wiem od czego zacząć. Proszę was o zostawianie komentarzy z pomysłami.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Mój najlepszy artykuł jaki w zyciu napisałe, a napisałem ich parę.

PiS-PO-kracja

Opublikowano: 17.12.2009 | Kategorie: Media, Polityka

Zmęczony ciągłą kłótnią między politykami rożnych partii, przełączam na inny kanał. O, puszczają Hanne Bannane. Bombardowany jestem teraz uwielbieniem dla kasy, żądzą sławy, „Ciachami”, „Pączusiami”… Czy ja trafiłem na program kulinarny gdzie pokazują jak upiec ciasta? NIE!!! Oglądam serial uwielbiany przez miliony dzieci na całym świecie. Przełączam więc na inny kanał i tu znów wiadomości. Iran nie poddaje się w pracach nad swoim programem nuklearnym, więc jest, na 100%, zagrożeniem dla świata. NUDY!!! Na innym kanale puszczają dokument o II wojnie światowej. Tylko to mnie przyciąga na dłuższą chwilę, bo może dowiem się czegoś ciekawego, np, kto finansował obie strony konfliktu. Niestety, nie pada ani jedno nazwisko osób stojących za finansowanie nazistów czy aliantów. Przełączam ponownie i znów nie znajduję czegoś, co mogłoby nasycić mój chłonny wiedzy umysł. Po chwili wyłączam telewizor i idę pograć w kolejna brutalną grę.

Czy mój dzień wygląda znajomo? Czy nie tak spędzacie wolne od pracy chwile, gdzie możecie się zrelaksować? Oczywiście że nie, bo szukacie prawdy w internecie, ostatnim bastionie wolnego słowa i nie przekłamanych informacji. Poświęcacie wolny czas by dojść do źródła kłamstw, jakimi karmią nas Elity od chwili gdy zaczynamy logicznie myśleć. Szczęśliwi Ci, którzy na czas przejrzą sieć kłamstw roztoczoną nad naszym życiem, albowiem Ci są świadomi prawdy i mogą tę prawdę przekazać innym. Dlaczego więc tylu ludzi, gdy widzą kłótnie polityków, przełączają na inne programy, lub próbują znaleźć inne, nie konstruktywne zajęcie? Bo tego chcą Elity.

Gdy wróciłem z Anglii, zacząłem nagminnie oglądać programy informacyjne, by nauczyć się szukać kłamstw jakimi karmią nas nasi przedstawiciele w sejmie i senacie. Próbowałem tego przez trzy miesiące i… się poddałem. Niski poziom wypowiedzi niektórych z polityków, przyprawiał moje dwie szare komórki o stan bliski śmierci, a moje uszy same się wyłączały. Starałem się brnąć przez ten matrix kłamstw, półprawd, nowomowy, aż nadszedł dzień, gdy skapitulowałem. I tym samym doszedłem do zatrważających wniosków. To wszystko jest ukartowane. Te kłótnie, polityczne spory, to część gry, która ma zmusić obywateli, by odwrócili się od sejmowej debaty, by nie wsłuchali się w treści ustaw, aby nie odkryli prawdziwego celu uchwalenia ustawy hazardowej. Bo jak wytłumaczyć fakt, że nasi „kochani, opiekuńczy” politycy chcieli ograniczyć młodzieży dostęp do stron z wirtualnymi kasynami, jednorękimi bandytami itd, jeśli powołują do życia komitet który ma za zadanie uchwalać, jakie treści mogą być zamieszczane w sieci, a jakie nie? Nie lepiej nałożyć na takie wirtualne kasyna ogromne opodatkowanie? Pomyślcie, ile kasy by mogło wówczas pójść na łatanie dziury budżetowej lub spłatę długu narodowego.

Ale nie, nasi politycy wzięli stary, sprawdzony pomysł, ubrali to w nowe szaty i zatwierdzili. Żegnaj wolności słowa, żegnajcie wiarygodne informacje. Gdzie teraz dowiem się o skutecznych ziołach na kaszel? Od mojej świętej pamięci Babci? Gdzie kupię skuteczne zioła? W nielegalnych sklepach zielarskich? A może po kryjomu trzeba będzie takie towary sprowadzać zza wschodniej granicy? To co zrobili nasi politycy, to cios poniżej pasa zadany społeczeństwu, cios, który rykoszetem uderzy w partie polityczne ze zdwojoną siłą. Nie chcę doczekać czasów, gdzie po zamieszczeniu w sieci takiego np. artykułu, po godzinie zapuka do drzwi mego mieszkania policja i oskarży mnie o terroryzm. A do tego wszystko zmierza. Do faszystowskiego stanu, nie mającego nic wspólnego z demokracją, wolnym dostępem do informacji. A wszystko to dlatego, że kłótnie polityków PiS i PO wyzwalają w ludziach odruch przełączania telewizorów na inne, odmóżdżające programy, przez co wiele ważnych informacji nie jest przez społeczeństwo wychwytywana.

Jeśli nadal będziemy wybierać polityków sadząc, że zmienią oni Polskę w krainę mlekiem i miodem płynącą, przyczynimy się do sprzedania naszego kraju w obce ręce, co już się dzieje. Jesteśmy przecież państwem, to my, społeczeństwo tworzymy Polskę, a nie przekupni politycy w swych garniturach za kilka tysięcy, samochodach o których nie jeden zjadacz chleba może tylko marzyć. Bo czym byłoby państwo bez obywateli? Nie istniałoby. I to od nas zależy, czy nadal będziemy wybierać polityków, którzy będą się kłócić o „kropkę nad i”, czy zbojkotujemy wybory i tłumnie wyjdziemy na ulice domagając się rozwiązania sejmu i senatu. Nie przez referenda. Nie przez kolejne wybory. To co widzimy na ekranach telewizorów, walka PiS i PO, to kolejna opera mydlana od której wolimy odwrócić wzrok, niż temu zapobiec, modląc się przy tym, by w następnych wyborach wybrać polityków innych partii… którzy będą nas karmić tymi samymi kłamstwami. Jaką mamy szansę, że kolejne wybory zmienią nasz kraj na lepsze? Że nie będzie już więcej komisji śledczych, afer, przepychanek w sejmie? Żadnych, dopóki społeczeństwo chodzi na wybory i popiera kandydatury osłów, debili i kłamców… tym samym przyczyniając się do ciągłej emisji najdłuższej telenoweli jaką widziała Polska, czyli demokracji.

Autor: Mirosław Kulasiński
Materiał nadesłany do „Wolnych Mediów”

Jest pierwsza recenzja... pochwała...

Stało się. Parę dni temu opublikowałem opowaidanie na forum dla pisarzy i dzisiaj ukazała się pierwsza pochwała. Czuję się świetnie. Czego i wam drodzy twórcy życzę.

O czymś innym...

   Mikołaj przetarł skleojne snem oczy i usiadł na skraju łóżka. Spojrzał zaspanym wzrokiem na zielone cyfry elektronicznego budzika stojącego na nocnym stoliku. Obudził się dziesięć minut przed czasem. Była 5:50czasu środkowoeuropejskego.Nie zastanawiając się wiele, chwycił leżący obok czarnej bryły budzika telefon komórkowy i wybrał z kontaktów numer oznaczony nazwą "Wiosna".
  -Co tam?- usłyszał zaspany, przeorany chrypką głos.
  -Siema królik, ty stary ochleju! Dzisiaj nasz wielki dzień!
  -Święty? Co ty se myślsz?! W środku nocy budzisz ludzi?!
  -Jaki kurwa środek nocy?! Ranek jest przecież! Wstawaj, za dwie godziny mamy ważne spotkanie z resztą spiskowców! A przedtem chcę wypić z tobą kawe i obgadać naszą sprawę.


  Początek nowego opowiadania, które na dniach ukaże się na moim blogu...

niedziela, 17 kwietnia 2011

Krytyka mile widziana....

Jak każdy artysta, nie znoszę krytyki... ŻART!!!! Przyjmuję wszelaką krytykę. Zmusza mnie to do spojrzenia bardziej krytycznie na moje dzieła i poprawianie błędów jakie mogą być wypunktowane w krytyce. Na tym polega rozwój taletu twórczego. Widzieć błędy jaki się popełnia przy pisaniu i je korygować z każdym nowo powstającym dziełem. Jak kazdy człowiek, potrafię dostrzec tylko część błędów jakie popełniam. Dlatego apeluje do was, drodzy czytelnicy, byście zamieszczali swoje komentarze.

Pierwsza publikacja za mną.

   Uf... Było ciężko. Nie ze względów technicznych, lecz ze względów moralnych. Długo myślałem czy opowiadanie warte jest zamieszczenia na blogu, czy wam się spodoba. Teraz już pójdzie z górki. Bo jeśli wam się spodobało, napiszcie o tym. Krytykujcie, chwalcie, robcie co uznacie za stosowne, zniosę wszystko. Na tym polega ten blog. Ja zamieszczam w nim swoje prace, wy piszecie co można zmienić, co ulepszyć, a ja poprzez czytanie waszych komentarzy poznaję gusta czytelników.

piątek, 15 kwietnia 2011

Moje opowiadanie, w całości

Dream comes true.

    Przerażony spotkaniem mającym zacząć się za dwadzieścia minut, Marek siedział w samochodzie, przygryzając nerwowo dolną wargę. Tik ów został mu jeszcze z czasów dzieciństwa, gdy nierozumiany przez kolegów z podstawówki, był obiektem kpin i prześladowań, ze strony mniej utalentowanych kolegów. 
    Ponownie zerknął na wydarte z gazety ogłoszenie. 
„Jesteś osobą kreatywną? Pisarzem z dorobkiem odrzucanym przez każde wydawnictwo? Posiadasz mega-wyobraźnię ale nie wiesz jak ją wykorzystać? D.C.T. pomoże Tobie spożytkować tkwiący w Tobie potencjał, oferując pracę w zgranym zespole...”
Marek był kreatywny. 
   Marek posiadał super-mega-wyobraźnię. Marek nie znalazł wydawcy chętnego wydać jego kilkunastu opowiadań zebranych w jeden tomik. Ta praca była jego ostatnią deską ratunku. Zarobione za granicą pieniądze odeszły w zapomnienie. Potrzebował tej pracy tak, jak potrzebował jedzenia, wody i powietrza. 
   Spojrzał na zegarek. Wziął leżącą na siedzeniu pasażera teczkę. Świadom iż za kilkanaście minut odbędzie najważniejszą rozmowę w sprawie pracy, na jaką przyszło mu się wstawić od dłuższego czasu, zamknął drzwi wysłużonego golfa i spokojnym krokiem wszedł do starej kamienicy przy ulicy Świadomości 4. 
   D.C.T miało biuro na pierwszym piętrze i każdy krok dla Marka był udręką. Myśli kłębiły się w jego głowie niczym burzowe chmury, strzelając piorunami pesymizmu. Co się z nim stanie jeśli nie dostanie tej pracy? Czy znów będzie musiał wyjechać za granicę? A może przyjdzie mu pracować jako kasjer w markecie i zamieszkać z rodzicami?
   Stanął przed dwuskrzydłowymi drzwiami czując, jak kołaczące w piersi serce chce wyskoczyć z ciała i uciec gdzie pieprz rośnie. Zaśmiał się nerwowo i zaczął w myślach odtwarzać ulubioną piosenkę. Ta czynność zawsze go uspakajała. 
    Nacisnął klamkę, wszedł do środka i zamarł z przerażenia. Zapomniał zapukać. Wszedł jak do chlewu. Jak takie zachowanie mogło o nim świadczyć? Ze nie ma szacunku dla firmy, dla ludzi w niej zatrudnionych. Teraz ma przerąbane. Siedząca za dużym biurkiem sekretarka z pewnością wspomni o tym przełożonemu i Marka CV wyląduje w koszu. 
   -Dzień dobry, nazywam się Wierzbicki, Marek. Jestem umówiony na rozmowę w sprawie pracy.
   Ładna szatynka oderwała wzrok od monitora i dłuższą chwilę mierzyła go wzrokiem. 
   -Dzień dobry. Tak, przypominam sobie, jest pan umówiony na dziesiątą trzydzieści. Proszę usiąść zaraz powiadomię prezesa że pan przybył. 
   Ładnie, pomyślał Marek siadając w niskim fotelu. Spotkanie z prezesem. Z pewnością dam plamę. Nie zrozumiem jakiegoś pytania i odpadnę w przedbiegach. Z drugiej strony, to tylko praca. Ale praca której potrzebuję, zawył w myślach. 
  Sekretarka zniknęła za brązowymi drzwiami, a Marek rozejrzał się po pomieszczeniu, chcąc przestać, choć na chwilę, myśleć negatywnie. 
   Na ścianie przy której stało biurko dziewczyny namalowano niebieskimi literami logo firmy. d.C.t. Zastanawiał się od czego jest ten skrót? Ogłoszenie nie wiele mówiło o działalności firmy, a i wieczorne szukanie informacji w internecie nie dało za wiele informacji. Wiedział jedynie, że firma istnieje od czterech lat, powstała w Stanach Zjednoczonych. Jej założycielem był nie jaki Jack S. Man. Pisarz, redaktor naczelny poczytnego miesięcznika literackiego i przez chwilę kongresmen stanu Wisconsin. 
   O firmie wiedząc praktycznie nic, przekonany o nieuchronnej porażce, Marek zaczął panikować. A był do tego skłonny. W dzieciństwie stwierdzono u niego skłonności do stanów depresyjnych i nerwicy. Psycholog dziecięcy potwierdziła, że Marek posiada wspaniałą wyobraźnię co odbija się na pracy mózgu, który w sekundę stwarza setki scenariuszy danej sytuacji, od najmroczniejszych po najcudowniejsze. 
Sekretarka wyszła z gabinetu podeszła do Marka.
   -Prezes ma wolną chwilę i przyjmie pana teraz. 
   -Dziękuję- odrzekł wstając z fotela i ruszając w stronę drzwi, przed którymi przystanął na chwile by wziąć głęboki oddech. Uspokoiwszy się nieco, wkroczył do środka. 
   Spodziewał się ogromnego biura wypełnionego antykami, obrazami, regałami pełnymi książek. Zamiast tego ujrzał niewielki pokoik pomalowany na biało, w którym naprzeciw wejścia ustawiono małe biurko, dwa tanie fotele i plastykowy kosz na śmieci. Po prawej stronie stała metalowa szafka na akta, taka z wysuwanymi szufladkami, zupełnie jak z amerykańskich filmów. Za biurkiem, do połowy schowany za starodawnym monitorem, siedział starszy mężczyzna. W dopasowanym garniturze czarnego koloru, z włosami zaczesanymi do tyłu i wąskim wąsikiem, prezes wyglądał niczym Clarke Gable w filmie „przeminęło z wiatrem”. 
   -Dzień dobry, nazywam się Wierzbicki. Jestem...
   -Dzień dobry, wiem kim pan jest, miło mi pana poznać. James Man. Prezes, założyciel i jedyny właściciel D.C.T. Proszę usiąść. Mam nadzieję, że nie przeszkadza panu spartański wystrój mojego biura?
   Marek oniemiał. Sam właściciel firmy będzie przeprowadzał z nim rozmowę kwalifikacyjną. Taka sytuacja mogła mieć miejsce tylko w filmach rodem z Hollywood, a nie w polskiej, szarej rzeczywistości. 
   -Ja... nie... nie przeszkadza mi to.
   -Wydaje się pan zdenerwowany. Napije się pan herbaty?
   -Nie, dziękuję. Z nerwów nie byłbym w stanie jej przełknąć. 
Co ja mówię, zganił siebie w myślach Marek. Rozmowa nawet się nie zaczęła a ja już pokazuję mu, że jestem kłębkiem nerwów. No pięknie. Równie dobrze, mógłbym podziękować już teraz i wyjść.
   -Niech się pan nie denerwuje, nie będzie tak strasznie. Mogę chociaż zaproponować panu szklankę wody?
   -Poproszę.
 James podniósł słuchawkę i poprosił, zapewne sekretarkę, by przyniosła kubek z wodą. Ta po chwili postawiła przed Markiem plastykowe naczynie i cichutko wyszła z biura.
   -Dobrze, miejmy to już z głowy. Sam również nie przepadam za takimi rozmowami, bo każdy kandydat stara się pokazać z jak najlepszej strony, a prawda i tak wychodzi w trakcie pracy. Jest pan pisarzem. Wydał pan coś?
   -Tak. Dwa moje opowiadania ukazały się w fanzinie fantasy. Mało nakładowym, ale zyskały przychylne recenzje czytelników. Mam też własną stronę internetową na której umieściłem fragmenty kilku moich prac. 
   -Wspaniale. Ale nie oczekuje od moich przyszłych pracowników sukcesów wydawniczych. Oczekuję natomiast wyobraźni, wyobraźni i jeszcze raz wyobraźni. Niech mi pan odpowie na pytanie. Czy czekając na tę rozmowę, w pańskim umyśle pojawiały się dziesiątki myśli?
   Marek zastanowił się. Faktycznie tak było. 
   -Tak. Większość z nich była pesymistyczna...
   -Doskonale. Czy pomysły czerpie pan z otaczającej nas rzeczywistości?
   -Tak.
   -Doskonale. Spisuje je pan od razu?
   -Tak.
   -Wspaniale. Czy wie pan, czym zajmuje się D.C.T?
   -Eee... szukałem informacji na temat pańskiej firmy w internecie, ale nie znalazłem niczego, co mogłoby mi coś powiedzieć o działalności D.C.T.
   James uśmiechnął się tajemniczo. 
   -Doskonale. Mimo to, zechciał pan poświęcić czas i zjawić się na tym spotkaniu. Dobrze. 
   Doskonale? Dobrze? A sądziłem, że odpadnę już po „dzień dobry” pomyślał Marek, czując się pewniej niż na początku rozmowy. 
   -Wyjaśnię pokrótce, czym będzie się pan zajmował w mojej firmie. 
Marek oniemiał. Forma ostatniego zdania wypowiedzianego przez Jamesa dobitnie świadczyła, że Marek dostanie tę pracę. Nagle całe zdenerwowanie uleciało niczym stado spłoszonych ptaków, a fala ulgi i spokoju porwała Marka w błogi niebyt.
   -Będzie pan pracował w domu, spisując swoje pomysły dotyczące fabuły, sytuacji. To co pan napisze, wyśle pan do firmy e mailem. Tą samą drogą otrzyma pan wytyczne tego, o czym ma pan pisać. Zaznaczam, że nie mają to być opowiadania, czy dłuższe formy pisarskie. Zależy nam na pańskich pomysłach i tylko pomysłach. Żadnych dialogów, chyba, że otrzyma pan takowe zlecenie. Jeśli któryś z pomysłów będzie wymagał korekty, zostanie pan o tym powiadomiony telefonicznie. Same pomysły nie mogą być dłuższe niż dwa, trzy akapity. Łącznie sto, sto pięćdziesiąt słów. Chce pan usłyszeć o wynagrodzeniu?
   Marek pokiwał głową.
   -Miesięczne wynagrodzenie to tysiąc dwieście dolarów plus premia za naprawdę oryginalne pomysły. Mam nadzieję, że nie jest pan pisarzem trzymającym się tylko jednego gatunku i potrafi stworzyć sytuacje romantyczne, makabryczne, trzymające w napięciu, komediowe?
   -Potrafię. 
   -Doskonale. Ewa, moja sekretarka przygotuje umowę. Proszę by zjawił się pan jutro o, jedenastej, odbierze pan stworzony na potrzeby D.C.T edytor tekstów. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się dobrze układać. 
   -Dziękuje panu. Szczerze, nie spodziewałem się że tak szybko zostanę przyjęty do pracy. 
   -Firma potrzebuje osób kreatywnych, takich jak pan. Nasze produkty muszą być najlepsze, a pan je nam stworzy. Jestem tego pewien. 
   -Nie zawiodę pana. Mam jeszcze pytanie. Czym konkretnie zajmuje się pańska firma. 
James roześmiał się głośno.
   -D.C.T to skrót od Dream Comes True. Zna pan angielski, więc już pan może się domyślać, co stanowi nasz główny i jedyny produkt. 
   -Marzenia?- spytał niepewnie Marek.
   -I to nie byle jakie marzenia, panie Wierzbicki. Marzenia senne. Jakiem James Sand Man, od zawsze obdarowywałem ludzi snami. To moja praca i kocham ją. 

Mirosław Kulasiński (wiosna 2011)


Kopiowanie w celach zarobkowych bez zgody autora surowo zabronione.  

czwartek, 14 kwietnia 2011

Jak tworzyć bogate światy w literaturze fantasy

Tworzenie własnego świata... cz.1




    Miał być wpis żartobliwy, przepełniony cynicznym humorem... Nie będzie. Na poważnie potraktowałem ten blog i tak będzie do samego końca. Dzisiaj mam zamiar opowiedzieć parę słów o literaturze fantasy czyli o tworzeniu ogromnych i tętniących życiem światów. 
    Mamy pomysł na opowiadanie/książkę fantasy. Od czego zacząć? Od spisania pomysłów. Im więcej, tym lepiej dla naszego dzieła, jeśli ma być ono długie i posiadać skomplikowaną fabułę. 
     Świat w którym będzie toczyć się akcja dzieła powinien być jak najbardziej dopracowany. Posłużę się tu przykładem wybitnego dzieła tegoż gatunku, „Władca Pierścieni”. Dla wielu pisarzy jest ono ikoną stylu, niemal biblią gatunku, źródłem niewyczerpanej inspiracji. Dla mnie trylogia Tolkiena stanowi wspaniale napisane dzieło, nieco pompatyczne w stylistyce, aczkolwiek wybitne i ponad czasowe. Świat stworzony przez Tolkiena pełen jest historii, mitologii co sprawia, że potrafimy uwierzyć w to, iż kiedyś „Śródziemie” mogło istnieć. 
    Co więc sprawia że ten świat jest tak doskonały? Dopracowanie szczegółów historycznych, najlepiej ujętych w „Silmarillion”, mnogość zamieszkujących tam stworzeń, kultura narodów w nim występujących. Przyznaję, ze Tolkien włożył ogrom pracy w stworzenie „Śródziemia” i dopracowanie szczegółów. 
    Tworząc własny świat najlepiej odnieść się do historii własnego świata, skąd możne czerpać pomysły, które następnie można przenieść na kartki papieru. 


Początek....

    Literaturze fantasy od zawsze towarzyszyły wymyślne światy pełne bohaterskich rycerzy, złych czarnoksiężników, cudacznych stworzeń i smoków. Tak, nie można zapomnieć o smokach, one są tu najważniejsze... Czyżby? Jeśli smoki to tylko z rycerzami, księżniczkami, czarodziejami i zatrutym jabłkiem. Takie stereotypy powieści fantasy utarły się w naszej kulturze i są propagowane po dziś dzień. 
    A gdyby tak zerwać z tradycją i smoka zastąpić małą, wredną jaszczurką, zamiast muskularnego bohatera wprowadzić do akcji totalnego fajtłapę który przewraca się o własny... miecz? Już mamy parodię. I tak moi drodzy czytelnicy, tworzy się pomysł. Ale nie o tym miałem pisać.  
    Tworzenie świata najlepiej ująć w jednym zdaniu. Zebrać kulturę, postaci, ekosystem, historię i to wszystko razem wymieszać. Co kryję się więc za tym sposobem? Tworząc wiarygodny świat należy pamiętać, że czytelnik będzie chciał wiedzieć o nim jak najwięcej. Należy zatem stworzyć historię, choćby lekki zarys. Ekosystem, system wierzeń, system polityczny. Wiadomym jest, że w świecie fantasy będącym odpowiednikiem naszego średniowiecza, będziemy mieć króla, księcia, rycerzy itd. Należy więc zadbać o opisy ubiorów, broni, lokacji. Najlepiej by miały one odpowiedniki w naszym świecie. Przykład? Miecz zawsze będzie mieczem. Korona zawsze będzie świecić złotem. Koń zawsze będzie robił pod siebie. Hajdawery tez mogą istnieć w naszym wymyślonym świecie, tak samo jak halabarda, kusza czy łuk. Im więcej rzeczy pasujących do danych czasów, tym lepiej. 
Zamki mogą być budowane z kamienia, forty z drewna, chaty z bali. Na to nie ma reguły, prócz zasady trzymania się danej stylistyki. Chyba nie napiszecie, że król wjechał na swym koniu do dziesięciopiętrowego bloku? Chyba że chcecie. To już wasz wybór. Musicie pamiętać jednak o najważniejszym. Ilość detali świadczy o bogactwie naszego świata.

środa, 13 kwietnia 2011

...

  Czy obecny wygląd bloga się wam podoba?

I cóż czynić mam?

   Sprawdzałem ostatnio statystyki odwiedziń i nawiększą popularnością cieszył się post dotyczący spisu powszechnego. Stąd moja niepewność, czy fakycznie chcecie czytać o prozie i poezji. Podsyłajcie więc pomysły na nowe posty a ja postaram się waszym prośbom sprostać. Możecie też, jeśi chcecie wziąć udział w ankiecie. Pozdrawiam.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Pomocy!!!

   Utknałem w martwym punkcie. Ilu z was pisząc opowiadanie, zatrzymało się w pewnym momencie, nie wiedząc jak dalej ma sie potoczyć? Utkwić w martwym punkcie zdarza się podczas pisania każdego dzieła. Nie ma na to reguły. Jeśli mam pomysł na scenę, zaczynam pisać i w pewnym momencie stwierdzam, że nie jestem w stanie napisać już ani słowa. Dlaczego tak się dzieje? w moim przypadku powodów jest kilka.
   Chociażby problem z moją ostatnią pracą. Stanąłem przed problemem opisania pracy w banku, o której nie mam pojęcia, chodzi mianowicie o udzielanie kredytu. Dlaczego kredyty? Bo to napędza akcję w drugiej scenie, bez tego fabuła nie będzie miała sensu. Skąd więc wziąć informacje o udzielaniu kredytu? Można udać się do banku i wypytać bankiera o szczegóły, można poszukać w sieci. Rozwiązanie problemu już jest.
   W ten sposób można pokonać problem nieznajmości jakiegoś tematu. Wcale nie musicie uczyć się w danym kierunku, skoro można zebrać informacje od ludzi którzy studiowali np. ekonomię, chemię, fizykę itd. Pamiętajcie, jesteście pisarzami i nikt od was nie wymaga szczegółowej znajomości danego zagadnienia. Co powinniście znać, to zasady pisowni, gramatyki i ortografii. A reszty można sie nauczyć pobieżnie.

sobota, 9 kwietnia 2011

Pisanie, granie, spanie...

   Parę słow o mnie. Pisanie, nie jest jedynym hobby, jakie uprawia. Drugim jest gra na gitarze. Gram od osiemnastego roku życia, więc trwa to już trzynaście lat. Nie jestem wcale dobry w pisaniu, graniu i rysowaniu, ale nie mam zamiaru  być najlepszy w tych dwóch ostatnich. Lubię sobie usiąść z gitarą, zagrać jakąś piosenkę, czasami coś narysować. Pisanie jednak, kocham najbardziej.

http://www.youtube.com/watch?v=Z4QGYJvasio

http://www.youtube.com/watch?v=WCgF8O0diXQ&feature=related

Coś dla ucha, coś dla was.

A teraz prośba. Napiszcie proszę, czy powinienem skupić się na pisaniu, czy graniu. Co mi lepiej wychodzi. Wszelaka krytyka mile widziana.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Praca wre...

Coś wolno mi idzie pisanie nowego utworu, z którym wiążę nadzieje, hm... wydawnicze? Właśnie. Gdzie publikować? Możliwości jest sporo. Można wysyłać gotwe prace (opowiadania) do czaopism, umieszczać je na własnych stronach lub na blogach. Najważniejsze, to nie tracić wiary w powodzenie projektu.
   Dzisiejszy wpis będzie krótki, ale bardzo ważny. Najważniejsze to nie poddawać się. Jeśli chcecie opublikować swoje prace, nie rezygnujcie po pierwszych odmowach. Wysyłajcie swe prace dalej, aż w końcu ktoś to wyda. Powód jest prosty. Krakowa nie zbudowano w jeden dzień, tak jak nik nie stał się sławny po publikacji jednego opowiadania.
c.d.n...

środa, 6 kwietnia 2011

Dzień z życia mojego, czyli pisanie, pisanie, pisanie?

  W ogólnym zamyśle, bloog (specjalnie piszę bloog, by być nieco oryginalny, mam nadzieję, że jestem) miał być poświęcony trudom pisania. Jak narazie spełnia moje założenia. Jest w nim trochę o kreatywności, kilka porad. Czas więc nadszedł, byście przeczytali o tym, jak wygląda mój wolny od normalnej, przynoszącej jedzenie na mój stoł pracy dzień.
  Każdy z was ma zapewne swój system pisania, ulubione pory gdy umysł podsówa najlepsze pomysły, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. U mnie tą porą jest ranek. Siadam więc z kubkiem gorącej kawy i zaczynm od spisania pomysłów jakie przyjdą do mej głowy wieczorem dnia poprzedniego. Nie wszystkie oczywiście pamiętam, ale zawsze mam trochę materiału na kolejne strony. Siadam przed laptopem i składam pierwsze zdanie. A potem już z górki. Jeśli otępiony jeszcze snem umysł zaskoczy, wówczas potrafię napisać do trzech stron, co zajmuje mi dwie, trzy godziny i robię sobie przerwę. Sprawdzam pocztę, poczytm trochę informacji. I znów piszę. I tak do popłudnia, gdzie przestaję pisać, bo mój umysł odmawia posłuszeństwa.
  Pisanie, jak zauważyłem, jest procesem który nie powinien być pospieszany. Jeśli utknąłem w jakimś punkcie, np główny bohater ma wsiąść do pociągu, pociągnąć za spust, ale nie mam pomysłów jak ta scena będzie współgrała z innymi, dalszymi pomysłami, odkładam ją na inny dzień i zaczynam opisywać kolejną scenę.
  Zaznaczam, że nie mam planu fabuły. Są tylko pomysły i je staram się rozwijać. Nie jestem też systematyczny w pisaniu, co wynika z potrzeby pracowania w pewnej firmie i zarabiania pieniędzy. Ale nawet mając pracę, można znaleźć czas na pisanie. Jestem tego najlepszym przykładem... i zapewne wielu z was też może się pochwalić takim faktem. 

wtorek, 5 kwietnia 2011

Mały błąd.

Wkradł się mały błąd w blogu, za co przepraszam. Staram się to naprawić, ale chyba potrzebuję pomocy. Czy ktoś wie jak usunąć post z bloga?

Młodzi pisarze: A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechn...

Młodzi pisarze: A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechn...: " Blog ów poświęcony jest pisaniu prozy, kreatywności i wyobraźni. Dlatego ten wpis posiada taki, a nie inny tytuł, ponieważ trak..."

A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechnym słów kilka...

   Blog ów poświęcony jest pisaniu prozy, kreatywności i wyobraźni. Dlatego ten wpis posiada taki, a nie inny tytuł, ponieważ traktuje o problemie który dotknie nas wszystkich. Mianowicie spisie powszechnym. Wiadomo co to jest spis powszechny i do czego dane zebrane podczas spisu będą użyte. W celu poprawienia życia obywateli Polski. Ale czy nie to obiecywali politycy od trzydziestu lat? Pytam was!!! Czy nie takie obietnice składali ministrowie, prezydenci? Skoro do dnia dzisiejszego nie spełnili obietnic, jakim prawem mam im wierzyć, że dane zbierane podczas wpisu pomogą rządowi poprawić nasz, obywateli, status życiowy?
   Przeglądałem pytania jakie będzie nam zadawł ankieter i z trwogą stwierdziłem, że za nic mają się one do celu w jakim będą zadawane. Po co im wiedza, jakiego wyznania jestem? Jak długo i czym jadę do pracy? Ile pomieszczeń ma moje mieszkanie? Jakie mam wykształcenie? Ile języków obcych znam?
   Jeśli państwo naprawdę chce poprawić sytuację ekonomiczną obywateli, ankieterzy powinni zadawać takie pytania.
1. Czy jest pan zadowolony z pracy rządu, jesli nie to dlaczego?
2. Czy jest pan zadowolony z cen artykułów żywnościowych, jeśli nie to dlaczego?
3. Na ile ocenia pan/pani pracę rządu w skali 0-10, gdzie: 0 = źle; 5 = średnio; 10 = celująco.
4. Jakie pańskim zdaniem czynniki wpływają na pańską sytuację materialną?
5. Co pańskim zdanie rząd może zrobić by poprawić status życiowy obywateli?

Pięć prostych pytań, moim zdaniem trafiających w sedno problemów z jakimi boryka się każdy obywatel naszego kraju. Sami oceńcie czy moje pytania mogły by pomóc usprawnić naprawianie sytuacji w naszym kraju. Macie swój rozum, użycje go.
p.s. Na pytanie dotyczące wiary mam zamiar odpowiedzieć że jestem spiskownikiem i wierzę tylko w dziejową teorię spisku. Ciekaw jestem reakcji ankietera.
p.p.s nie podchodźcie do spisu na poważnie. Macie obowiązek odpowiadać na pytania ankietera, ale nigdzie nie jest napisane, że musicie odpowiadać zgodnie z prawdą. Zgodnie z prawdą obowiązek macie odpowiadać tylko w sądzie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Praca w toku!!!

   Udało się! Po czterech dniach bezczynności, usiadłem i napisałem pierwsze zdania powieści, która, mam nadzieje, spodoba się wam. Pomimo niskiej oglądalności mojego bloga i tak zamierzam ją tutaj zamieścić. Powód jest prosty. Chcę zaistnieć w sieci. Pragnę by ludzie przeczytali moje dzieło i, albo je pokochali albo znienawidzili. To jest wasz wybór jako czytelników. Mój wybór to przestać pisać i porzucić coś co kocham, albo kontynuować pisanie dalej. Zgadnijcie co wybiorę?

Słów kilka o kreatywności.

   Bez kreatywności, nie ma sztuki. Każdy czlowiek jest kreatywny na swój sposób. Czy to przy wymyślaniu smacznych posiłków, składaniu wymyślnych życzeń urodzinowych, czy nawet kłamaniu. Nie polecam kłamstwa, bo jesto nie etyczne. Namawiam tylko do korzystania z wyobraźni w sposób konstrukcyjny. Jeśli masz dzieci i sam/sama wymyślasz dla nich bajki "na dobranoc", masz potencjał zostać twórcą dzieł dla dzieci. Znasz mnóstwo dowcipów i potrafisz je zmieniać tak, by powstały z nich nowe, masz potencjał zostać komikiem. Ty musisz dojść do wniosku, co robisz najelepiej i zacząć to robić. Po co marnować talent?
   Zawze gdy jadę autobusem czy leżę już w łóżku, wymyślam, sam dla siebie, różne sytuacje. Robiłem tak od zawsze. na pewnym etapie swojego życia stwierdziłem, że coś trzeba z tym zrobić i postanowiłem zacząć pisać. Moje pierwsze opowiadanie science fiction, było marne, ale było pierwsze. od tego się zaczęła moja przygoda z pisaniem, która trwa do dziś.
   Czasami nie czuję się na siłach by napisać nawet jedno zdanie, ale staram się pokonać tę blokadę. Nie jest to łatwe w moim przypadku, bo jestem bardzo leniwy. Wtedy wymyślam jakieś historyjki, nie spisując ich na papier. Jest to ćwiczenie które wymyśliłem podświadomie i działa. Im więcej wymyślam, tym bardziej mój umysł, moja wyobraźnia działają, pracują dla mnie.
   Jeśli nie czujesz się na siłach by pisać, odpocznij chwilę, napij się gorącej herbaty, posłuchaj dobrej muzyki, pójdź na spacer. Oderwij myśli od pisania choć na parę minut, a pomysły same zaczną wpadać do głowy. Z kreatywnością jest tak, że nie należy jej "przepracowywać".

sobota, 2 kwietnia 2011

Aż mi wstyd...

Nie napisałem nic od dwóch dni. Złapałem się dzisiaj w pułapkę pożeracza czsu jakim są gry przeglądarkowe. Aczkolwiek wpadłem na wspaniały pomysł, by stworzyć powieść w odcinkach. Idea sama w sobie nie jest nowa, ale jak na mój skromny dorobek, całkiem świeża.
Zapomniałem dodać, że będziecie mogli współtworzyć tę powieść, podrzucając mi swoje pomysły odnośnie kireunku w jakim ma iść fabuła, dzięki czemu, mam nadzieje, powstanie ciekawa powieść interaktywna.