Powered By Blogger

wtorek, 10 maja 2011

Nowe opowiadanie.

Tym razem spróbowałem napisać coś z pograniczna komedii. Mam nadzieję, że wam się spodoba. I tak jak zawsze, można korzystać z tego opowiadania na licencji creativ commons.



Imprezka.

      Telefon dzwonił już od dobrych pięciu minut, a "Świętemu" nie bardzo chciało się podnieść rękę, by odebrać połączenie. Zmęczony wczorajszą imprezą pracowniczą, skacowany niemiłosiernie, wolał jeszcze pospać. Zwłaszcza, że nie musiał dzisiaj wcześnie wstawać. 
     Już wczroaj, pijąc chyba ósme piwo, postanowił ucznić dzisiejszy dzień, dniem wolnym od wszelkich obowiązków. A miał ich całkiem sporo.  
Osoba dobijająca się do niego poprzez telefonię komórkową, nie dawała za wygraną.
     "Mogłem włączyć pocztę głosową" pomyślał święty z trudem przecierając przekrwione oczy. Westchnął przeciągle, zamlaskał i usiadł na łóżku. Ręka powoli ruszyła w stronę wysłużonego aparatu leżącego na nocnym stoliku.  
     -Tak?
     -Siema "Święty', ale zabalowaliśmy wczoraj, nie? Pełno jest nas we wiadomościach. Włącz ino telewizor, jesteśmy we wszsytkich wiadomościach. Nawet na internecie o tobie piszą.  
     -To ty "Kicaj"?- Wciąż na wpół śpiący, cierpiąc z przekacowania, "Święty" z trudem rozpoznawał głos rozmówcy.
     -A ty żeś myślał że kto? Urząd podatkowy? Pewnie że ja. Włącz no telewizor, totalna jazda.
     -Nie mam ochoty oglądać nudnych wiadomości, z resztą i tak mi zaraz wszystko opowiesz. Przecież ciebie znam "Kicaj".  
     -Pewno że opowiem. Rudolpho tak się schlał, że z jjednym z tubylców trzymali barmana na muszce, póki ten im polewał absyneta, za darmo. Wychlali ze sześć butli, żygneli i znów chlali, czysty spiryt tym razem.
     Święty przewrócił oczyma.  
    -Faktycznie musiało być ostro.
    -I to jak- zaśmiał się piskliwie "Kicaj"-Ty wciągnęłś z dziesięc gram koksu na raz i biegałeś po knajpie z tasakiem i chciałeś ubić dziewczynę "Dziadka", a ten odgrażał się, że swych ziomali naśle, że wjada ci na   chate i zrobią ci powtórkę z inkwizycyji...
    -Iknwizycji, baranie. Nie dziwię się, że nie skończyłeś żadnej szkoły.
    -A ty co, frajerze? Ynteligent po technikum, wieczorowym!  
    -Dobra, "Kicaj", bo przegniesz. Powiedz lepiej, co ty robiłeś cały wieczór.  
    -Ja żem spokojnie pił browara, wciągnąłem trochę koksu i podrywałem taką jedną dupcie, co to miała ochotę na "Profesorka". Ten chyba za bardzo naćpał się swojego stuffu, bo leżał na podłodze i łapami machał przed gębą, śpiewając coś, motylem jestem, czy jakoś tak.  
    "Święty" uśmiechnął się półgębkiem. "Profesor" znany był z upodobań do testowania swoich nowych wyrobów.
    -Dobra, zaliczyłeś ją?
    -Nie, bo ten frajer "Kometa" zabrał ją do kibla, no, za włosy zaciągnął, znaczy się.  
    -A jak się impreza skończyła?  
    -Naprawde chcesz wiedzieć, "Święty"?
    -Pewnie.
    -To wyśle ci na meila stronę z wiadomościami.  
     Nadal diabelnie zmęczony Święty, skulał się z łóżka i podszedł do stojacego w koncie biurka poczym włączył laptopa.
    -Powiedz mi, jakie szkody wyrządziliśmy?
    -Eee, wypłacisz się, stary. Parę strzaskanych szyb, dwie obite mordy. Nikt nie zginął tym razem, nie tak jak w zeszyłm roku w Rio. Pamiętasz?  
    "Świety" nie potrafił zapomnieć. Trzy ciała znalezione na tyłach baru dla gejów, zszokowały całą brayzlijską społeczność.  
     -Dobra, mam wiadomość, otwieram... o kur...

"Święt Mikołaj i Zajaczek wielkanocny wraz z reniferami, podejrzani w sprawie zniszczenia baru, " Głosił nagłówek najświerzego wydania Internetowych Wieści."

czwartek, 5 maja 2011

Ulotką prosto w ryj.

   Poiltyka. Ilu z was na samo to słowo dostaje torsji? Ilu z was słysząc słowa "prawica", "lewica" ma ochotę wyskoczyć oknem, albo udusić osobę która chce w towarzystwie taki temat poruszyć? Na 100 znajdę 98. Dlaczego aż tylu? Bo są oni nieświadomi mechanizmów jakimi działa polityka w państwie demokratcznym zwanym Polską. A dlaczego sa oni nieświadomi? Bo są zniechęceni ciągłymi sporami w sejmie, dziwnymi przepychankami między posłami, zwadami miedzy partiami i ogólną szopką jaka tam panuje.
   HA! A teraz wyjdzie szydło z worka. Do czego można porownać polską politykę? Do nudnej książki, którą bierze się od niechcenia z bibliotecznej półki i odstawia po przeczytaniu pierwszego akapitu. Dlaczego książka jest nudna? Bo ma nie wciągającą fabułę, napisana jest słabym językiem itd. Tak samo jest z polityką, która dla mnie jest niczym innym jak nudną sztuką z wciąż tymi samymi aktorami. Aktorami których wybieracie w kolejnych wyborach.
   Aby ludzie nie wiedzieli za bardzo co się dzieje w państwie, polityka musi być nudna, odstraszająca potencjalnego widza. Przecież gdyby nagle każdy Polak wiedział jak sprzedawana jest polska pod płaszczykiem prywatyzacji, nasz sejm nie poistniałby długo. Gdyby Polak wiedział, ile pieniędzy z podadtków jakie płaci faktycznie trafia do budżetu państwa, jakie firmy nie płaca podadtków, w ruch poszły by kosy, sierpy, gazrurki, łomy i ruszamy na sejm. Jeśli nagle ktoś stanąłby na mównicy w środku parku i zaczął głośno głosić prawdę, zostałby wpierw myśmiany, następnie aresztowany. Dlatego w dzisiejszych czasach ludzie chcący coś zmieniać, mają twardy orzech do zgryzienia. I nie chodzi mi tylko o przeszkody prawne czy finansowe. Bo kogo stać na wykupienie czasu antenowego w tv? Tylko polityków i firmy zachodnie.
    Ci sami aktorzy są na scenie już od ponad dwudziestu lat, zamieniając się niekiedy rolami. Wczoraj ja byłem złym wilkiem, dzisiaj będę czerwonym kapturkiem. Taka prosta zasada a jaka rewelacyjna i przynosząca dochody. A i jeszcze rodzina na tym zarobi, bo w biurze poselskim w moim mieście, za 2.500zł posprząta moja teściowa, a teściu mnie do sejmu zwiezie za 3.000zł. Gdyby Polacy o tym wiedzieli, taki proceder by się zaraz skończył. Ale wielu nie wie, lub boi się przynać, że takie coś ma miejsce. Polityka, moi drodz, to najdroższy teatr utrzymywany z naszych ciężko zarobionych pieniędzy. A przecież...
   ...Teatr powinien bawić, wzruszać, zmuszać do myślenia, oderwać od rzeczywistości. Gdyby tak było z polityką, jak jest z prawidziwym, teatrem, oj działo by sie w Polsce, działo. Powstanie za powstaniem, aż doszło by do obalenia rządu. Dlatego w zamierzeniu polityka winna być nudna, trudna i niezrozumiała, by przęciętny obywatel X nie chciał, nie lubiał i nie miał zamiaru wiedzieć czegoś więcej o polityce. Dla takich ludzi są realityshow, telenowele, rozrywkowa papka serwowana nam od dwudziestu ponad lat, na święta przeplatana ze starymi polskimi filmami które były o niebo lepsze od kina współczesnego, a mają zadanie wzbudzić ducha patriotyzmu. Wówczas obywatel X czy Y zapytany o politykę wzruszy ramionami, a w duchu pomyśli, przecież to Polacy, Oni nie mogą nam zaszkodzić.
   Śledząc trendy dzisiejszej młodzieży, z przerażeniem stwierdzam, iż prawie 100% woli obejrzeć super urodziny małoznanej osoby, niż pomyśleć nad tym, dlaczego nagle ceny cukru tak podskoczyły w Polsce, skoro w Niemczech jest dużo tańszy. Po co myśleć, skoro można obejrzeć jak ktoś stara się poprawnie zaśpiewać, nie swój utwór, by wygrać 20.000zł. Cytując pana Jerzego Sthura "Śpiewać każdy może..." A komponować już ci beztalencia nie potrafią, a w tym jest szkopuł i tkwi talent, by tworzyć własne, a nie kopiować cudze. Tylko że dzisiejszą młodzież to nie obchodzi. Oni wolą stwierdzić tak samo jak stwierdził słono opłaconyn juror, że pan Iksińsi ma talent, bo nie zafałszował ani razu w utworze "Dziwny jest świat". Ciekaw jestem, czy śpiewał ten tekst ze zrozumieniem przesłania jakie zamieścił w nim śp Czesław Niemen. A to od "przyszłości naszego narodu" powinnyśmy zaczynać przemiany.
    Take się więc sprawa ma z polityką. Jest nudna, jest beznajdzienie nudna, wkurzajaca, bardzo wkurzająca, nawet stwierdziłbym że cholernie odstraszająca. Dlatego chcąc coś zmienić w naszym kraju, należy zebrane informacje podawać w formie łopatologicznej, ulotką prosto w ryj!


 

niedziela, 1 maja 2011

mój najlepszy artykuł....

PiS-PO-kracja

Opublikowano: 17.12.2009 | Kategorie: Media, Polityka

Zmęczony ciągłą kłótnią między politykami rożnych partii, przełączam na inny kanał. O, puszczają Hanne Bannane. Bombardowany jestem teraz uwielbieniem dla kasy, żądzą sławy, „Ciachami”, „Pączusiami”… Czy ja trafiłem na program kulinarny gdzie pokazują jak upiec ciasta? NIE!!! Oglądam serial uwielbiany przez miliony dzieci na całym świecie. Przełączam więc na inny kanał i tu znów wiadomości. Iran nie poddaje się w pracach nad swoim programem nuklearnym, więc jest, na 100%, zagrożeniem dla świata. NUDY!!! Na innym kanale puszczają dokument o II wojnie światowej. Tylko to mnie przyciąga na dłuższą chwilę, bo może dowiem się czegoś ciekawego, np, kto finansował obie strony konfliktu. Niestety, nie pada ani jedno nazwisko osób stojących za finansowanie nazistów czy aliantów. Przełączam ponownie i znów nie znajduję czegoś, co mogłoby nasycić mój chłonny wiedzy umysł. Po chwili wyłączam telewizor i idę pograć w kolejna brutalną grę.

Czy mój dzień wygląda znajomo? Czy nie tak spędzacie wolne od pracy chwile, gdzie możecie się zrelaksować? Oczywiście że nie, bo szukacie prawdy w internecie, ostatnim bastionie wolnego słowa i nie przekłamanych informacji. Poświęcacie wolny czas by dojść do źródła kłamstw, jakimi karmią nas Elity od chwili gdy zaczynamy logicznie myśleć. Szczęśliwi Ci, którzy na czas przejrzą sieć kłamstw roztoczoną nad naszym życiem, albowiem Ci są świadomi prawdy i mogą tę prawdę przekazać innym. Dlaczego więc tylu ludzi, gdy widzą kłótnie polityków, przełączają na inne programy, lub próbują znaleźć inne, nie konstruktywne zajęcie? Bo tego chcą Elity.

Gdy wróciłem z Anglii, zacząłem nagminnie oglądać programy informacyjne, by nauczyć się szukać kłamstw jakimi karmią nas nasi przedstawiciele w sejmie i senacie. Próbowałem tego przez trzy miesiące i… się poddałem. Niski poziom wypowiedzi niektórych z polityków, przyprawiał moje dwie szare komórki o stan bliski śmierci, a moje uszy same się wyłączały. Starałem się brnąć przez ten matrix kłamstw, półprawd, nowomowy, aż nadszedł dzień, gdy skapitulowałem. I tym samym doszedłem do zatrważających wniosków. To wszystko jest ukartowane. Te kłótnie, polityczne spory, to część gry, która ma zmusić obywateli, by odwrócili się od sejmowej debaty, by nie wsłuchali się w treści ustaw, aby nie odkryli prawdziwego celu uchwalenia ustawy hazardowej. Bo jak wytłumaczyć fakt, że nasi „kochani, opiekuńczy” politycy chcieli ograniczyć młodzieży dostęp do stron z wirtualnymi kasynami, jednorękimi bandytami itd, jeśli powołują do życia komitet który ma za zadanie uchwalać, jakie treści mogą być zamieszczane w sieci, a jakie nie? Nie lepiej nałożyć na takie wirtualne kasyna ogromne opodatkowanie? Pomyślcie, ile kasy by mogło wówczas pójść na łatanie dziury budżetowej lub spłatę długu narodowego.

Ale nie, nasi politycy wzięli stary, sprawdzony pomysł, ubrali to w nowe szaty i zatwierdzili. Żegnaj wolności słowa, żegnajcie wiarygodne informacje. Gdzie teraz dowiem się o skutecznych ziołach na kaszel? Od mojej świętej pamięci Babci? Gdzie kupię skuteczne zioła? W nielegalnych sklepach zielarskich? A może po kryjomu trzeba będzie takie towary sprowadzać zza wschodniej granicy? To co zrobili nasi politycy, to cios poniżej pasa zadany społeczeństwu, cios, który rykoszetem uderzy w partie polityczne ze zdwojoną siłą. Nie chcę doczekać czasów, gdzie po zamieszczeniu w sieci takiego np. artykułu, po godzinie zapuka do drzwi mego mieszkania policja i oskarży mnie o terroryzm. A do tego wszystko zmierza. Do faszystowskiego stanu, nie mającego nic wspólnego z demokracją, wolnym dostępem do informacji. A wszystko to dlatego, że kłótnie polityków PiS i PO wyzwalają w ludziach odruch przełączania telewizorów na inne, odmóżdżające programy, przez co wiele ważnych informacji nie jest przez społeczeństwo wychwytywana.

Jeśli nadal będziemy wybierać polityków sadząc, że zmienią oni Polskę w krainę mlekiem i miodem płynącą, przyczynimy się do sprzedania naszego kraju w obce ręce, co już się dzieje. Jesteśmy przecież państwem, to my, społeczeństwo tworzymy Polskę, a nie przekupni politycy w swych garniturach za kilka tysięcy, samochodach o których nie jeden zjadacz chleba może tylko marzyć. Bo czym byłoby państwo bez obywateli? Nie istniałoby. I to od nas zależy, czy nadal będziemy wybierać polityków, którzy będą się kłócić o „kropkę nad i”, czy zbojkotujemy wybory i tłumnie wyjdziemy na ulice domagając się rozwiązania sejmu i senatu. Nie przez referenda. Nie przez kolejne wybory. To co widzimy na ekranach telewizorów, walka PiS i PO, to kolejna opera mydlana od której wolimy odwrócić wzrok, niż temu zapobiec, modląc się przy tym, by w następnych wyborach wybrać polityków innych partii… którzy będą nas karmić tymi samymi kłamstwami. Jaką mamy szansę, że kolejne wybory zmienią nasz kraj na lepsze? Że nie będzie już więcej komisji śledczych, afer, przepychanek w sejmie? Żadnych, dopóki społeczeństwo chodzi na wybory i popiera kandydatury osłów, debili i kłamców… tym samym przyczyniając się do ciągłej emisji najdłuższej telenoweli jaką widziała Polska, czyli demokracji.

Autor: Mirosław Kulasinski
Materiał nadesłany do „Wolnych Mediów”

sobota, 30 kwietnia 2011

Pięć najlepszych powieści... moim skromnym zdaniem...

Każdy z was ma ulubione powieści do których może wracać od czasu do czasu i, każde kolejne czytanie, nie nudzi. Tak jest też ze mną. Niektóre książki stanowią dla mnie isnpiracje, a ich autorzy są wzorem do naśladowania.
Ulubionym pisarzem moim jest i na zawsze pozostanie David Gemmell. Świętej pamięci brytyjski pisarz i dziennikarz, zasłynąłe swoją saga o Drenanach, gdzie przedstawił wspaniały świat pełen bohaterów, nie na miarę Conana, lecz bardziej ludzkich, z problemami, wadami jak i zaletami.
Gammell poprzez usta swoich postaci, przedstawia, zapewne własne spostrzeżenia dotyczące naszego świata, co dla mnie jest wspaniałym zabiegiem literackim. Sam staram się takie coś osiągnąć we własnej twórczości. Gorąco polecam powieści Davida Gemmella każdemu kto uwielbia heroic fantasy.

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Jak zacząć pisać...

   Najtrudniejszy jest początek, nie jest ważnym co się chce zrobić, czy napisać powieść, skomponować piosenkę, czy narysować ładny obrazek... Początek jest zawsze najtrudniejszy. Można mieś wspaniały pomysł, ale i tak człowiek (mam na myśli siebie zwłaszcza) spędzi godziny na układaniu pomysłu w głowie. Dlatego dzisiaj mam jedną radę. Gdy pojawi się pomysł, spiszcie go. Nawet w formie opisu, nie musi to być konkretna scena, dialog. Najwazniejsze by ów pomysł zaistniał nie tylko w waszej głowie.

sobota, 23 kwietnia 2011

...

Z okazji świąt Wielkiej nocy, chciałbym wam wszystkim życzyć spokoju i radości w te święta i po nich, byście nie poddawali się w tym co robicie, dopóki was to satysfakcjonuje i czerpiecie z tego radość. Życzę wam również by wasze marzenia się spełniły, a miłość zapłonęła w waszych sercach.

piątek, 22 kwietnia 2011

I powrót po przerwie.

   Wiem, wiem, blog to zjawisko jakie trzeba aktualozować dzień po dniu. Ale o czym tu pisać konkretnie. Mam tyle pomysłów, że nie wiem od czego zacząć. Proszę was o zostawianie komentarzy z pomysłami.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Mój najlepszy artykuł jaki w zyciu napisałe, a napisałem ich parę.

PiS-PO-kracja

Opublikowano: 17.12.2009 | Kategorie: Media, Polityka

Zmęczony ciągłą kłótnią między politykami rożnych partii, przełączam na inny kanał. O, puszczają Hanne Bannane. Bombardowany jestem teraz uwielbieniem dla kasy, żądzą sławy, „Ciachami”, „Pączusiami”… Czy ja trafiłem na program kulinarny gdzie pokazują jak upiec ciasta? NIE!!! Oglądam serial uwielbiany przez miliony dzieci na całym świecie. Przełączam więc na inny kanał i tu znów wiadomości. Iran nie poddaje się w pracach nad swoim programem nuklearnym, więc jest, na 100%, zagrożeniem dla świata. NUDY!!! Na innym kanale puszczają dokument o II wojnie światowej. Tylko to mnie przyciąga na dłuższą chwilę, bo może dowiem się czegoś ciekawego, np, kto finansował obie strony konfliktu. Niestety, nie pada ani jedno nazwisko osób stojących za finansowanie nazistów czy aliantów. Przełączam ponownie i znów nie znajduję czegoś, co mogłoby nasycić mój chłonny wiedzy umysł. Po chwili wyłączam telewizor i idę pograć w kolejna brutalną grę.

Czy mój dzień wygląda znajomo? Czy nie tak spędzacie wolne od pracy chwile, gdzie możecie się zrelaksować? Oczywiście że nie, bo szukacie prawdy w internecie, ostatnim bastionie wolnego słowa i nie przekłamanych informacji. Poświęcacie wolny czas by dojść do źródła kłamstw, jakimi karmią nas Elity od chwili gdy zaczynamy logicznie myśleć. Szczęśliwi Ci, którzy na czas przejrzą sieć kłamstw roztoczoną nad naszym życiem, albowiem Ci są świadomi prawdy i mogą tę prawdę przekazać innym. Dlaczego więc tylu ludzi, gdy widzą kłótnie polityków, przełączają na inne programy, lub próbują znaleźć inne, nie konstruktywne zajęcie? Bo tego chcą Elity.

Gdy wróciłem z Anglii, zacząłem nagminnie oglądać programy informacyjne, by nauczyć się szukać kłamstw jakimi karmią nas nasi przedstawiciele w sejmie i senacie. Próbowałem tego przez trzy miesiące i… się poddałem. Niski poziom wypowiedzi niektórych z polityków, przyprawiał moje dwie szare komórki o stan bliski śmierci, a moje uszy same się wyłączały. Starałem się brnąć przez ten matrix kłamstw, półprawd, nowomowy, aż nadszedł dzień, gdy skapitulowałem. I tym samym doszedłem do zatrważających wniosków. To wszystko jest ukartowane. Te kłótnie, polityczne spory, to część gry, która ma zmusić obywateli, by odwrócili się od sejmowej debaty, by nie wsłuchali się w treści ustaw, aby nie odkryli prawdziwego celu uchwalenia ustawy hazardowej. Bo jak wytłumaczyć fakt, że nasi „kochani, opiekuńczy” politycy chcieli ograniczyć młodzieży dostęp do stron z wirtualnymi kasynami, jednorękimi bandytami itd, jeśli powołują do życia komitet który ma za zadanie uchwalać, jakie treści mogą być zamieszczane w sieci, a jakie nie? Nie lepiej nałożyć na takie wirtualne kasyna ogromne opodatkowanie? Pomyślcie, ile kasy by mogło wówczas pójść na łatanie dziury budżetowej lub spłatę długu narodowego.

Ale nie, nasi politycy wzięli stary, sprawdzony pomysł, ubrali to w nowe szaty i zatwierdzili. Żegnaj wolności słowa, żegnajcie wiarygodne informacje. Gdzie teraz dowiem się o skutecznych ziołach na kaszel? Od mojej świętej pamięci Babci? Gdzie kupię skuteczne zioła? W nielegalnych sklepach zielarskich? A może po kryjomu trzeba będzie takie towary sprowadzać zza wschodniej granicy? To co zrobili nasi politycy, to cios poniżej pasa zadany społeczeństwu, cios, który rykoszetem uderzy w partie polityczne ze zdwojoną siłą. Nie chcę doczekać czasów, gdzie po zamieszczeniu w sieci takiego np. artykułu, po godzinie zapuka do drzwi mego mieszkania policja i oskarży mnie o terroryzm. A do tego wszystko zmierza. Do faszystowskiego stanu, nie mającego nic wspólnego z demokracją, wolnym dostępem do informacji. A wszystko to dlatego, że kłótnie polityków PiS i PO wyzwalają w ludziach odruch przełączania telewizorów na inne, odmóżdżające programy, przez co wiele ważnych informacji nie jest przez społeczeństwo wychwytywana.

Jeśli nadal będziemy wybierać polityków sadząc, że zmienią oni Polskę w krainę mlekiem i miodem płynącą, przyczynimy się do sprzedania naszego kraju w obce ręce, co już się dzieje. Jesteśmy przecież państwem, to my, społeczeństwo tworzymy Polskę, a nie przekupni politycy w swych garniturach za kilka tysięcy, samochodach o których nie jeden zjadacz chleba może tylko marzyć. Bo czym byłoby państwo bez obywateli? Nie istniałoby. I to od nas zależy, czy nadal będziemy wybierać polityków, którzy będą się kłócić o „kropkę nad i”, czy zbojkotujemy wybory i tłumnie wyjdziemy na ulice domagając się rozwiązania sejmu i senatu. Nie przez referenda. Nie przez kolejne wybory. To co widzimy na ekranach telewizorów, walka PiS i PO, to kolejna opera mydlana od której wolimy odwrócić wzrok, niż temu zapobiec, modląc się przy tym, by w następnych wyborach wybrać polityków innych partii… którzy będą nas karmić tymi samymi kłamstwami. Jaką mamy szansę, że kolejne wybory zmienią nasz kraj na lepsze? Że nie będzie już więcej komisji śledczych, afer, przepychanek w sejmie? Żadnych, dopóki społeczeństwo chodzi na wybory i popiera kandydatury osłów, debili i kłamców… tym samym przyczyniając się do ciągłej emisji najdłuższej telenoweli jaką widziała Polska, czyli demokracji.

Autor: Mirosław Kulasiński
Materiał nadesłany do „Wolnych Mediów”

Jest pierwsza recenzja... pochwała...

Stało się. Parę dni temu opublikowałem opowaidanie na forum dla pisarzy i dzisiaj ukazała się pierwsza pochwała. Czuję się świetnie. Czego i wam drodzy twórcy życzę.

O czymś innym...

   Mikołaj przetarł skleojne snem oczy i usiadł na skraju łóżka. Spojrzał zaspanym wzrokiem na zielone cyfry elektronicznego budzika stojącego na nocnym stoliku. Obudził się dziesięć minut przed czasem. Była 5:50czasu środkowoeuropejskego.Nie zastanawiając się wiele, chwycił leżący obok czarnej bryły budzika telefon komórkowy i wybrał z kontaktów numer oznaczony nazwą "Wiosna".
  -Co tam?- usłyszał zaspany, przeorany chrypką głos.
  -Siema królik, ty stary ochleju! Dzisiaj nasz wielki dzień!
  -Święty? Co ty se myślsz?! W środku nocy budzisz ludzi?!
  -Jaki kurwa środek nocy?! Ranek jest przecież! Wstawaj, za dwie godziny mamy ważne spotkanie z resztą spiskowców! A przedtem chcę wypić z tobą kawe i obgadać naszą sprawę.


  Początek nowego opowiadania, które na dniach ukaże się na moim blogu...

niedziela, 17 kwietnia 2011

Krytyka mile widziana....

Jak każdy artysta, nie znoszę krytyki... ŻART!!!! Przyjmuję wszelaką krytykę. Zmusza mnie to do spojrzenia bardziej krytycznie na moje dzieła i poprawianie błędów jakie mogą być wypunktowane w krytyce. Na tym polega rozwój taletu twórczego. Widzieć błędy jaki się popełnia przy pisaniu i je korygować z każdym nowo powstającym dziełem. Jak kazdy człowiek, potrafię dostrzec tylko część błędów jakie popełniam. Dlatego apeluje do was, drodzy czytelnicy, byście zamieszczali swoje komentarze.

Pierwsza publikacja za mną.

   Uf... Było ciężko. Nie ze względów technicznych, lecz ze względów moralnych. Długo myślałem czy opowiadanie warte jest zamieszczenia na blogu, czy wam się spodoba. Teraz już pójdzie z górki. Bo jeśli wam się spodobało, napiszcie o tym. Krytykujcie, chwalcie, robcie co uznacie za stosowne, zniosę wszystko. Na tym polega ten blog. Ja zamieszczam w nim swoje prace, wy piszecie co można zmienić, co ulepszyć, a ja poprzez czytanie waszych komentarzy poznaję gusta czytelników.

piątek, 15 kwietnia 2011

Moje opowiadanie, w całości

Dream comes true.

    Przerażony spotkaniem mającym zacząć się za dwadzieścia minut, Marek siedział w samochodzie, przygryzając nerwowo dolną wargę. Tik ów został mu jeszcze z czasów dzieciństwa, gdy nierozumiany przez kolegów z podstawówki, był obiektem kpin i prześladowań, ze strony mniej utalentowanych kolegów. 
    Ponownie zerknął na wydarte z gazety ogłoszenie. 
„Jesteś osobą kreatywną? Pisarzem z dorobkiem odrzucanym przez każde wydawnictwo? Posiadasz mega-wyobraźnię ale nie wiesz jak ją wykorzystać? D.C.T. pomoże Tobie spożytkować tkwiący w Tobie potencjał, oferując pracę w zgranym zespole...”
Marek był kreatywny. 
   Marek posiadał super-mega-wyobraźnię. Marek nie znalazł wydawcy chętnego wydać jego kilkunastu opowiadań zebranych w jeden tomik. Ta praca była jego ostatnią deską ratunku. Zarobione za granicą pieniądze odeszły w zapomnienie. Potrzebował tej pracy tak, jak potrzebował jedzenia, wody i powietrza. 
   Spojrzał na zegarek. Wziął leżącą na siedzeniu pasażera teczkę. Świadom iż za kilkanaście minut odbędzie najważniejszą rozmowę w sprawie pracy, na jaką przyszło mu się wstawić od dłuższego czasu, zamknął drzwi wysłużonego golfa i spokojnym krokiem wszedł do starej kamienicy przy ulicy Świadomości 4. 
   D.C.T miało biuro na pierwszym piętrze i każdy krok dla Marka był udręką. Myśli kłębiły się w jego głowie niczym burzowe chmury, strzelając piorunami pesymizmu. Co się z nim stanie jeśli nie dostanie tej pracy? Czy znów będzie musiał wyjechać za granicę? A może przyjdzie mu pracować jako kasjer w markecie i zamieszkać z rodzicami?
   Stanął przed dwuskrzydłowymi drzwiami czując, jak kołaczące w piersi serce chce wyskoczyć z ciała i uciec gdzie pieprz rośnie. Zaśmiał się nerwowo i zaczął w myślach odtwarzać ulubioną piosenkę. Ta czynność zawsze go uspakajała. 
    Nacisnął klamkę, wszedł do środka i zamarł z przerażenia. Zapomniał zapukać. Wszedł jak do chlewu. Jak takie zachowanie mogło o nim świadczyć? Ze nie ma szacunku dla firmy, dla ludzi w niej zatrudnionych. Teraz ma przerąbane. Siedząca za dużym biurkiem sekretarka z pewnością wspomni o tym przełożonemu i Marka CV wyląduje w koszu. 
   -Dzień dobry, nazywam się Wierzbicki, Marek. Jestem umówiony na rozmowę w sprawie pracy.
   Ładna szatynka oderwała wzrok od monitora i dłuższą chwilę mierzyła go wzrokiem. 
   -Dzień dobry. Tak, przypominam sobie, jest pan umówiony na dziesiątą trzydzieści. Proszę usiąść zaraz powiadomię prezesa że pan przybył. 
   Ładnie, pomyślał Marek siadając w niskim fotelu. Spotkanie z prezesem. Z pewnością dam plamę. Nie zrozumiem jakiegoś pytania i odpadnę w przedbiegach. Z drugiej strony, to tylko praca. Ale praca której potrzebuję, zawył w myślach. 
  Sekretarka zniknęła za brązowymi drzwiami, a Marek rozejrzał się po pomieszczeniu, chcąc przestać, choć na chwilę, myśleć negatywnie. 
   Na ścianie przy której stało biurko dziewczyny namalowano niebieskimi literami logo firmy. d.C.t. Zastanawiał się od czego jest ten skrót? Ogłoszenie nie wiele mówiło o działalności firmy, a i wieczorne szukanie informacji w internecie nie dało za wiele informacji. Wiedział jedynie, że firma istnieje od czterech lat, powstała w Stanach Zjednoczonych. Jej założycielem był nie jaki Jack S. Man. Pisarz, redaktor naczelny poczytnego miesięcznika literackiego i przez chwilę kongresmen stanu Wisconsin. 
   O firmie wiedząc praktycznie nic, przekonany o nieuchronnej porażce, Marek zaczął panikować. A był do tego skłonny. W dzieciństwie stwierdzono u niego skłonności do stanów depresyjnych i nerwicy. Psycholog dziecięcy potwierdziła, że Marek posiada wspaniałą wyobraźnię co odbija się na pracy mózgu, który w sekundę stwarza setki scenariuszy danej sytuacji, od najmroczniejszych po najcudowniejsze. 
Sekretarka wyszła z gabinetu podeszła do Marka.
   -Prezes ma wolną chwilę i przyjmie pana teraz. 
   -Dziękuję- odrzekł wstając z fotela i ruszając w stronę drzwi, przed którymi przystanął na chwile by wziąć głęboki oddech. Uspokoiwszy się nieco, wkroczył do środka. 
   Spodziewał się ogromnego biura wypełnionego antykami, obrazami, regałami pełnymi książek. Zamiast tego ujrzał niewielki pokoik pomalowany na biało, w którym naprzeciw wejścia ustawiono małe biurko, dwa tanie fotele i plastykowy kosz na śmieci. Po prawej stronie stała metalowa szafka na akta, taka z wysuwanymi szufladkami, zupełnie jak z amerykańskich filmów. Za biurkiem, do połowy schowany za starodawnym monitorem, siedział starszy mężczyzna. W dopasowanym garniturze czarnego koloru, z włosami zaczesanymi do tyłu i wąskim wąsikiem, prezes wyglądał niczym Clarke Gable w filmie „przeminęło z wiatrem”. 
   -Dzień dobry, nazywam się Wierzbicki. Jestem...
   -Dzień dobry, wiem kim pan jest, miło mi pana poznać. James Man. Prezes, założyciel i jedyny właściciel D.C.T. Proszę usiąść. Mam nadzieję, że nie przeszkadza panu spartański wystrój mojego biura?
   Marek oniemiał. Sam właściciel firmy będzie przeprowadzał z nim rozmowę kwalifikacyjną. Taka sytuacja mogła mieć miejsce tylko w filmach rodem z Hollywood, a nie w polskiej, szarej rzeczywistości. 
   -Ja... nie... nie przeszkadza mi to.
   -Wydaje się pan zdenerwowany. Napije się pan herbaty?
   -Nie, dziękuję. Z nerwów nie byłbym w stanie jej przełknąć. 
Co ja mówię, zganił siebie w myślach Marek. Rozmowa nawet się nie zaczęła a ja już pokazuję mu, że jestem kłębkiem nerwów. No pięknie. Równie dobrze, mógłbym podziękować już teraz i wyjść.
   -Niech się pan nie denerwuje, nie będzie tak strasznie. Mogę chociaż zaproponować panu szklankę wody?
   -Poproszę.
 James podniósł słuchawkę i poprosił, zapewne sekretarkę, by przyniosła kubek z wodą. Ta po chwili postawiła przed Markiem plastykowe naczynie i cichutko wyszła z biura.
   -Dobrze, miejmy to już z głowy. Sam również nie przepadam za takimi rozmowami, bo każdy kandydat stara się pokazać z jak najlepszej strony, a prawda i tak wychodzi w trakcie pracy. Jest pan pisarzem. Wydał pan coś?
   -Tak. Dwa moje opowiadania ukazały się w fanzinie fantasy. Mało nakładowym, ale zyskały przychylne recenzje czytelników. Mam też własną stronę internetową na której umieściłem fragmenty kilku moich prac. 
   -Wspaniale. Ale nie oczekuje od moich przyszłych pracowników sukcesów wydawniczych. Oczekuję natomiast wyobraźni, wyobraźni i jeszcze raz wyobraźni. Niech mi pan odpowie na pytanie. Czy czekając na tę rozmowę, w pańskim umyśle pojawiały się dziesiątki myśli?
   Marek zastanowił się. Faktycznie tak było. 
   -Tak. Większość z nich była pesymistyczna...
   -Doskonale. Czy pomysły czerpie pan z otaczającej nas rzeczywistości?
   -Tak.
   -Doskonale. Spisuje je pan od razu?
   -Tak.
   -Wspaniale. Czy wie pan, czym zajmuje się D.C.T?
   -Eee... szukałem informacji na temat pańskiej firmy w internecie, ale nie znalazłem niczego, co mogłoby mi coś powiedzieć o działalności D.C.T.
   James uśmiechnął się tajemniczo. 
   -Doskonale. Mimo to, zechciał pan poświęcić czas i zjawić się na tym spotkaniu. Dobrze. 
   Doskonale? Dobrze? A sądziłem, że odpadnę już po „dzień dobry” pomyślał Marek, czując się pewniej niż na początku rozmowy. 
   -Wyjaśnię pokrótce, czym będzie się pan zajmował w mojej firmie. 
Marek oniemiał. Forma ostatniego zdania wypowiedzianego przez Jamesa dobitnie świadczyła, że Marek dostanie tę pracę. Nagle całe zdenerwowanie uleciało niczym stado spłoszonych ptaków, a fala ulgi i spokoju porwała Marka w błogi niebyt.
   -Będzie pan pracował w domu, spisując swoje pomysły dotyczące fabuły, sytuacji. To co pan napisze, wyśle pan do firmy e mailem. Tą samą drogą otrzyma pan wytyczne tego, o czym ma pan pisać. Zaznaczam, że nie mają to być opowiadania, czy dłuższe formy pisarskie. Zależy nam na pańskich pomysłach i tylko pomysłach. Żadnych dialogów, chyba, że otrzyma pan takowe zlecenie. Jeśli któryś z pomysłów będzie wymagał korekty, zostanie pan o tym powiadomiony telefonicznie. Same pomysły nie mogą być dłuższe niż dwa, trzy akapity. Łącznie sto, sto pięćdziesiąt słów. Chce pan usłyszeć o wynagrodzeniu?
   Marek pokiwał głową.
   -Miesięczne wynagrodzenie to tysiąc dwieście dolarów plus premia za naprawdę oryginalne pomysły. Mam nadzieję, że nie jest pan pisarzem trzymającym się tylko jednego gatunku i potrafi stworzyć sytuacje romantyczne, makabryczne, trzymające w napięciu, komediowe?
   -Potrafię. 
   -Doskonale. Ewa, moja sekretarka przygotuje umowę. Proszę by zjawił się pan jutro o, jedenastej, odbierze pan stworzony na potrzeby D.C.T edytor tekstów. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się dobrze układać. 
   -Dziękuje panu. Szczerze, nie spodziewałem się że tak szybko zostanę przyjęty do pracy. 
   -Firma potrzebuje osób kreatywnych, takich jak pan. Nasze produkty muszą być najlepsze, a pan je nam stworzy. Jestem tego pewien. 
   -Nie zawiodę pana. Mam jeszcze pytanie. Czym konkretnie zajmuje się pańska firma. 
James roześmiał się głośno.
   -D.C.T to skrót od Dream Comes True. Zna pan angielski, więc już pan może się domyślać, co stanowi nasz główny i jedyny produkt. 
   -Marzenia?- spytał niepewnie Marek.
   -I to nie byle jakie marzenia, panie Wierzbicki. Marzenia senne. Jakiem James Sand Man, od zawsze obdarowywałem ludzi snami. To moja praca i kocham ją. 

Mirosław Kulasiński (wiosna 2011)


Kopiowanie w celach zarobkowych bez zgody autora surowo zabronione.  

czwartek, 14 kwietnia 2011

Jak tworzyć bogate światy w literaturze fantasy

Tworzenie własnego świata... cz.1




    Miał być wpis żartobliwy, przepełniony cynicznym humorem... Nie będzie. Na poważnie potraktowałem ten blog i tak będzie do samego końca. Dzisiaj mam zamiar opowiedzieć parę słów o literaturze fantasy czyli o tworzeniu ogromnych i tętniących życiem światów. 
    Mamy pomysł na opowiadanie/książkę fantasy. Od czego zacząć? Od spisania pomysłów. Im więcej, tym lepiej dla naszego dzieła, jeśli ma być ono długie i posiadać skomplikowaną fabułę. 
     Świat w którym będzie toczyć się akcja dzieła powinien być jak najbardziej dopracowany. Posłużę się tu przykładem wybitnego dzieła tegoż gatunku, „Władca Pierścieni”. Dla wielu pisarzy jest ono ikoną stylu, niemal biblią gatunku, źródłem niewyczerpanej inspiracji. Dla mnie trylogia Tolkiena stanowi wspaniale napisane dzieło, nieco pompatyczne w stylistyce, aczkolwiek wybitne i ponad czasowe. Świat stworzony przez Tolkiena pełen jest historii, mitologii co sprawia, że potrafimy uwierzyć w to, iż kiedyś „Śródziemie” mogło istnieć. 
    Co więc sprawia że ten świat jest tak doskonały? Dopracowanie szczegółów historycznych, najlepiej ujętych w „Silmarillion”, mnogość zamieszkujących tam stworzeń, kultura narodów w nim występujących. Przyznaję, ze Tolkien włożył ogrom pracy w stworzenie „Śródziemia” i dopracowanie szczegółów. 
    Tworząc własny świat najlepiej odnieść się do historii własnego świata, skąd możne czerpać pomysły, które następnie można przenieść na kartki papieru. 


Początek....

    Literaturze fantasy od zawsze towarzyszyły wymyślne światy pełne bohaterskich rycerzy, złych czarnoksiężników, cudacznych stworzeń i smoków. Tak, nie można zapomnieć o smokach, one są tu najważniejsze... Czyżby? Jeśli smoki to tylko z rycerzami, księżniczkami, czarodziejami i zatrutym jabłkiem. Takie stereotypy powieści fantasy utarły się w naszej kulturze i są propagowane po dziś dzień. 
    A gdyby tak zerwać z tradycją i smoka zastąpić małą, wredną jaszczurką, zamiast muskularnego bohatera wprowadzić do akcji totalnego fajtłapę który przewraca się o własny... miecz? Już mamy parodię. I tak moi drodzy czytelnicy, tworzy się pomysł. Ale nie o tym miałem pisać.  
    Tworzenie świata najlepiej ująć w jednym zdaniu. Zebrać kulturę, postaci, ekosystem, historię i to wszystko razem wymieszać. Co kryję się więc za tym sposobem? Tworząc wiarygodny świat należy pamiętać, że czytelnik będzie chciał wiedzieć o nim jak najwięcej. Należy zatem stworzyć historię, choćby lekki zarys. Ekosystem, system wierzeń, system polityczny. Wiadomym jest, że w świecie fantasy będącym odpowiednikiem naszego średniowiecza, będziemy mieć króla, księcia, rycerzy itd. Należy więc zadbać o opisy ubiorów, broni, lokacji. Najlepiej by miały one odpowiedniki w naszym świecie. Przykład? Miecz zawsze będzie mieczem. Korona zawsze będzie świecić złotem. Koń zawsze będzie robił pod siebie. Hajdawery tez mogą istnieć w naszym wymyślonym świecie, tak samo jak halabarda, kusza czy łuk. Im więcej rzeczy pasujących do danych czasów, tym lepiej. 
Zamki mogą być budowane z kamienia, forty z drewna, chaty z bali. Na to nie ma reguły, prócz zasady trzymania się danej stylistyki. Chyba nie napiszecie, że król wjechał na swym koniu do dziesięciopiętrowego bloku? Chyba że chcecie. To już wasz wybór. Musicie pamiętać jednak o najważniejszym. Ilość detali świadczy o bogactwie naszego świata.

środa, 13 kwietnia 2011

...

  Czy obecny wygląd bloga się wam podoba?

I cóż czynić mam?

   Sprawdzałem ostatnio statystyki odwiedziń i nawiększą popularnością cieszył się post dotyczący spisu powszechnego. Stąd moja niepewność, czy fakycznie chcecie czytać o prozie i poezji. Podsyłajcie więc pomysły na nowe posty a ja postaram się waszym prośbom sprostać. Możecie też, jeśi chcecie wziąć udział w ankiecie. Pozdrawiam.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Pomocy!!!

   Utknałem w martwym punkcie. Ilu z was pisząc opowiadanie, zatrzymało się w pewnym momencie, nie wiedząc jak dalej ma sie potoczyć? Utkwić w martwym punkcie zdarza się podczas pisania każdego dzieła. Nie ma na to reguły. Jeśli mam pomysł na scenę, zaczynam pisać i w pewnym momencie stwierdzam, że nie jestem w stanie napisać już ani słowa. Dlaczego tak się dzieje? w moim przypadku powodów jest kilka.
   Chociażby problem z moją ostatnią pracą. Stanąłem przed problemem opisania pracy w banku, o której nie mam pojęcia, chodzi mianowicie o udzielanie kredytu. Dlaczego kredyty? Bo to napędza akcję w drugiej scenie, bez tego fabuła nie będzie miała sensu. Skąd więc wziąć informacje o udzielaniu kredytu? Można udać się do banku i wypytać bankiera o szczegóły, można poszukać w sieci. Rozwiązanie problemu już jest.
   W ten sposób można pokonać problem nieznajmości jakiegoś tematu. Wcale nie musicie uczyć się w danym kierunku, skoro można zebrać informacje od ludzi którzy studiowali np. ekonomię, chemię, fizykę itd. Pamiętajcie, jesteście pisarzami i nikt od was nie wymaga szczegółowej znajomości danego zagadnienia. Co powinniście znać, to zasady pisowni, gramatyki i ortografii. A reszty można sie nauczyć pobieżnie.

sobota, 9 kwietnia 2011

Pisanie, granie, spanie...

   Parę słow o mnie. Pisanie, nie jest jedynym hobby, jakie uprawia. Drugim jest gra na gitarze. Gram od osiemnastego roku życia, więc trwa to już trzynaście lat. Nie jestem wcale dobry w pisaniu, graniu i rysowaniu, ale nie mam zamiaru  być najlepszy w tych dwóch ostatnich. Lubię sobie usiąść z gitarą, zagrać jakąś piosenkę, czasami coś narysować. Pisanie jednak, kocham najbardziej.

http://www.youtube.com/watch?v=Z4QGYJvasio

http://www.youtube.com/watch?v=WCgF8O0diXQ&feature=related

Coś dla ucha, coś dla was.

A teraz prośba. Napiszcie proszę, czy powinienem skupić się na pisaniu, czy graniu. Co mi lepiej wychodzi. Wszelaka krytyka mile widziana.

czwartek, 7 kwietnia 2011

Praca wre...

Coś wolno mi idzie pisanie nowego utworu, z którym wiążę nadzieje, hm... wydawnicze? Właśnie. Gdzie publikować? Możliwości jest sporo. Można wysyłać gotwe prace (opowiadania) do czaopism, umieszczać je na własnych stronach lub na blogach. Najważniejsze, to nie tracić wiary w powodzenie projektu.
   Dzisiejszy wpis będzie krótki, ale bardzo ważny. Najważniejsze to nie poddawać się. Jeśli chcecie opublikować swoje prace, nie rezygnujcie po pierwszych odmowach. Wysyłajcie swe prace dalej, aż w końcu ktoś to wyda. Powód jest prosty. Krakowa nie zbudowano w jeden dzień, tak jak nik nie stał się sławny po publikacji jednego opowiadania.
c.d.n...

środa, 6 kwietnia 2011

Dzień z życia mojego, czyli pisanie, pisanie, pisanie?

  W ogólnym zamyśle, bloog (specjalnie piszę bloog, by być nieco oryginalny, mam nadzieję, że jestem) miał być poświęcony trudom pisania. Jak narazie spełnia moje założenia. Jest w nim trochę o kreatywności, kilka porad. Czas więc nadszedł, byście przeczytali o tym, jak wygląda mój wolny od normalnej, przynoszącej jedzenie na mój stoł pracy dzień.
  Każdy z was ma zapewne swój system pisania, ulubione pory gdy umysł podsówa najlepsze pomysły, a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. U mnie tą porą jest ranek. Siadam więc z kubkiem gorącej kawy i zaczynm od spisania pomysłów jakie przyjdą do mej głowy wieczorem dnia poprzedniego. Nie wszystkie oczywiście pamiętam, ale zawsze mam trochę materiału na kolejne strony. Siadam przed laptopem i składam pierwsze zdanie. A potem już z górki. Jeśli otępiony jeszcze snem umysł zaskoczy, wówczas potrafię napisać do trzech stron, co zajmuje mi dwie, trzy godziny i robię sobie przerwę. Sprawdzam pocztę, poczytm trochę informacji. I znów piszę. I tak do popłudnia, gdzie przestaję pisać, bo mój umysł odmawia posłuszeństwa.
  Pisanie, jak zauważyłem, jest procesem który nie powinien być pospieszany. Jeśli utknąłem w jakimś punkcie, np główny bohater ma wsiąść do pociągu, pociągnąć za spust, ale nie mam pomysłów jak ta scena będzie współgrała z innymi, dalszymi pomysłami, odkładam ją na inny dzień i zaczynam opisywać kolejną scenę.
  Zaznaczam, że nie mam planu fabuły. Są tylko pomysły i je staram się rozwijać. Nie jestem też systematyczny w pisaniu, co wynika z potrzeby pracowania w pewnej firmie i zarabiania pieniędzy. Ale nawet mając pracę, można znaleźć czas na pisanie. Jestem tego najlepszym przykładem... i zapewne wielu z was też może się pochwalić takim faktem. 

wtorek, 5 kwietnia 2011

Mały błąd.

Wkradł się mały błąd w blogu, za co przepraszam. Staram się to naprawić, ale chyba potrzebuję pomocy. Czy ktoś wie jak usunąć post z bloga?

Młodzi pisarze: A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechn...

Młodzi pisarze: A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechn...: " Blog ów poświęcony jest pisaniu prozy, kreatywności i wyobraźni. Dlatego ten wpis posiada taki, a nie inny tytuł, ponieważ trak..."

A teraz z innej beczki... Czyli o spisie powszechnym słów kilka...

   Blog ów poświęcony jest pisaniu prozy, kreatywności i wyobraźni. Dlatego ten wpis posiada taki, a nie inny tytuł, ponieważ traktuje o problemie który dotknie nas wszystkich. Mianowicie spisie powszechnym. Wiadomo co to jest spis powszechny i do czego dane zebrane podczas spisu będą użyte. W celu poprawienia życia obywateli Polski. Ale czy nie to obiecywali politycy od trzydziestu lat? Pytam was!!! Czy nie takie obietnice składali ministrowie, prezydenci? Skoro do dnia dzisiejszego nie spełnili obietnic, jakim prawem mam im wierzyć, że dane zbierane podczas wpisu pomogą rządowi poprawić nasz, obywateli, status życiowy?
   Przeglądałem pytania jakie będzie nam zadawł ankieter i z trwogą stwierdziłem, że za nic mają się one do celu w jakim będą zadawane. Po co im wiedza, jakiego wyznania jestem? Jak długo i czym jadę do pracy? Ile pomieszczeń ma moje mieszkanie? Jakie mam wykształcenie? Ile języków obcych znam?
   Jeśli państwo naprawdę chce poprawić sytuację ekonomiczną obywateli, ankieterzy powinni zadawać takie pytania.
1. Czy jest pan zadowolony z pracy rządu, jesli nie to dlaczego?
2. Czy jest pan zadowolony z cen artykułów żywnościowych, jeśli nie to dlaczego?
3. Na ile ocenia pan/pani pracę rządu w skali 0-10, gdzie: 0 = źle; 5 = średnio; 10 = celująco.
4. Jakie pańskim zdaniem czynniki wpływają na pańską sytuację materialną?
5. Co pańskim zdanie rząd może zrobić by poprawić status życiowy obywateli?

Pięć prostych pytań, moim zdaniem trafiających w sedno problemów z jakimi boryka się każdy obywatel naszego kraju. Sami oceńcie czy moje pytania mogły by pomóc usprawnić naprawianie sytuacji w naszym kraju. Macie swój rozum, użycje go.
p.s. Na pytanie dotyczące wiary mam zamiar odpowiedzieć że jestem spiskownikiem i wierzę tylko w dziejową teorię spisku. Ciekaw jestem reakcji ankietera.
p.p.s nie podchodźcie do spisu na poważnie. Macie obowiązek odpowiadać na pytania ankietera, ale nigdzie nie jest napisane, że musicie odpowiadać zgodnie z prawdą. Zgodnie z prawdą obowiązek macie odpowiadać tylko w sądzie.

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Praca w toku!!!

   Udało się! Po czterech dniach bezczynności, usiadłem i napisałem pierwsze zdania powieści, która, mam nadzieje, spodoba się wam. Pomimo niskiej oglądalności mojego bloga i tak zamierzam ją tutaj zamieścić. Powód jest prosty. Chcę zaistnieć w sieci. Pragnę by ludzie przeczytali moje dzieło i, albo je pokochali albo znienawidzili. To jest wasz wybór jako czytelników. Mój wybór to przestać pisać i porzucić coś co kocham, albo kontynuować pisanie dalej. Zgadnijcie co wybiorę?

Słów kilka o kreatywności.

   Bez kreatywności, nie ma sztuki. Każdy czlowiek jest kreatywny na swój sposób. Czy to przy wymyślaniu smacznych posiłków, składaniu wymyślnych życzeń urodzinowych, czy nawet kłamaniu. Nie polecam kłamstwa, bo jesto nie etyczne. Namawiam tylko do korzystania z wyobraźni w sposób konstrukcyjny. Jeśli masz dzieci i sam/sama wymyślasz dla nich bajki "na dobranoc", masz potencjał zostać twórcą dzieł dla dzieci. Znasz mnóstwo dowcipów i potrafisz je zmieniać tak, by powstały z nich nowe, masz potencjał zostać komikiem. Ty musisz dojść do wniosku, co robisz najelepiej i zacząć to robić. Po co marnować talent?
   Zawze gdy jadę autobusem czy leżę już w łóżku, wymyślam, sam dla siebie, różne sytuacje. Robiłem tak od zawsze. na pewnym etapie swojego życia stwierdziłem, że coś trzeba z tym zrobić i postanowiłem zacząć pisać. Moje pierwsze opowiadanie science fiction, było marne, ale było pierwsze. od tego się zaczęła moja przygoda z pisaniem, która trwa do dziś.
   Czasami nie czuję się na siłach by napisać nawet jedno zdanie, ale staram się pokonać tę blokadę. Nie jest to łatwe w moim przypadku, bo jestem bardzo leniwy. Wtedy wymyślam jakieś historyjki, nie spisując ich na papier. Jest to ćwiczenie które wymyśliłem podświadomie i działa. Im więcej wymyślam, tym bardziej mój umysł, moja wyobraźnia działają, pracują dla mnie.
   Jeśli nie czujesz się na siłach by pisać, odpocznij chwilę, napij się gorącej herbaty, posłuchaj dobrej muzyki, pójdź na spacer. Oderwij myśli od pisania choć na parę minut, a pomysły same zaczną wpadać do głowy. Z kreatywnością jest tak, że nie należy jej "przepracowywać".

sobota, 2 kwietnia 2011

Aż mi wstyd...

Nie napisałem nic od dwóch dni. Złapałem się dzisiaj w pułapkę pożeracza czsu jakim są gry przeglądarkowe. Aczkolwiek wpadłem na wspaniały pomysł, by stworzyć powieść w odcinkach. Idea sama w sobie nie jest nowa, ale jak na mój skromny dorobek, całkiem świeża.
Zapomniałem dodać, że będziecie mogli współtworzyć tę powieść, podrzucając mi swoje pomysły odnośnie kireunku w jakim ma iść fabuła, dzięki czemu, mam nadzieje, powstanie ciekawa powieść interaktywna.

poniedziałek, 28 marca 2011

O czasie słów kilka...

Czyli jak znaleźc czas na pisanie, w naszym zabieganym życiu.
   O ile łatwo jest usiąść do pisania w wolny dzień, z głową pełną pomysłów, tak po ciężkim dniu pracy, mnie przychodzi to z trudem. Odkładam pisanie na jak najpóźniejszą godzinę, by móc nadrobić zaległości w czytaniu portali informacyjnych, czy obejrzeć jakiś dobry film. Bywają dni, kiedy nie napiszę jednego słowa. Nie ma reguły na pisanie.
   Jeśli jesteś szczęśliwą osobą nie pracującą, posiadającą mnóstwo wolnego czasu wówczas pisz każdego dnia. Nawet parę słów, dwa, trzy zdania, ale niech siadanie do komputera czy maszyny, stanie sie dla Ciebie jak jedzenie i picie.
   Natomiast gdy pracujesz i tego czasu wolnego za wiele nie posiadasz, pisz wówczas, gdy masz wolne. Osobiście tak właśnie pracuję i jestem z tego zadowolony w większym stopniu. Oczywiście wolałbym móc spedzać dnie na pisaniu, ale nie ma tak dobrze. Na to by nie pracować i utrzymywać się z pisania, pozwolić mogą sobie nieliczni. Gorzka prawda.
   Wyrobienie w sobie nawyku do pisania jest tak samo ważne, jak nawyk spisywania pomysłów. Niektórzy radzą, by nosić przy sobie mały notatnik inni preferują dyktafon. Osobiście wybieram to pierwsze, bo jest w tych notatnikach jakiś urok. Jeśli już zaopatrzycie się w notatnik i nosicie go stale przy sobie, zrobicie pierwszy krok ku karierze pisarza. Bo, jak to ktoś kiedyś powiedział, pisanie to 10% talentu i 90% ciężkiej pracy.

piątek, 25 marca 2011

Jak zacząć, czyli od pomysłu do pisania...

Zdaję sobie sprawę, jak trudno znaleźć dobry pomysł na opowiadanie, książkę czy wiersz. Sam mam z tym problemy i to bardzo często. Niby jest w mojej głowie jakiś pomysł, ale z małego nasionka nie chce wykiełkować w dorodną roślinkę. Cóż więc można z tym zrobić? Jak opleść w słowa coś, co tkwi w naszych czaszkach? Wielu pisarzy zapewne ma własne sposoby pokonywania takiej blokady. Mój sposób działa dla mnie i pragnę się nim z wami podzielić. Przepis na pokonanie blokady czas zacząć.

1. Mając już pomysł, niezwłocznie spiszcie go, czy to na kartkę, do zeszytu, czy jako plik tekstowy.

2. Posiedzcie chwilę i oswójcie się z nim, rozważcie, czy ten pomysł nadaje się na krótkie opowiadanie, czy jest to może główny wątek długiej opowieści.

3. Odstawcie pomysł na jakiś czas (5 minut, godzina, jeden dzień), niech wasz umysł rozprawi się z nim po    swojemu.

4. A gdy już nabierzecie pewności w jaką formę chcecie ubrać to, co zakiełkowało w waszych głowach, usiądzcie ponownie do pisania i zacznijcie spisywać to wszystko co przychodzi wam do głowy.

5. Nastepnie poskładajcie na jedną kupkę te pomysły które waszym zdanie będą współgrały z głównym  motywem i gotowe. Macie zalążek opowiadanie.

   Pisanie samo w sobie mnie, nie przychodzi łatwo. Ot prosty przykład. Ponad dwa miesiące temu wpadłem na pomysł napisania czegoś w dłuższej formie. Czy to będzie książka, czy mikropowieść, nie wiem, bo w połowie pisania pierwszego aktu, zmieniłem koncepcję. W początkowym zamierzeniu miała być to powieść, ale gdy zrozumiałem, że pomysłów dotyczących fabuły starczy mi zaledwie na piećdziesiąt stron, przerwałem pisanie. Postanowiłem odpocząć od tego, nabrać dystansu i poczekać na zalew nowymi pomysłami. I tak, zostałem z połową pierwszego aktu, fragmentami dwóch pozostałych, dwiema wersjami zakończenia i ogólną koncepcją całości.
   Najważniejsze, to nie poddawać się. Z pomysłem jest tak, że on sam się rozwinie i nie należy tego procesu przyspieszać w żaden sposób. Burza mózgów jaką stosuje się w holywood, bywa skuteczna, ale w zalewie pomysłów można często zdobyć mnóstwo chłamu który zepsuje naszą powieść czy opowiadanie.
   Na ten przykład opiszę sposób w jaki powstało moje ostatnie opowiadanie "Dreams come true". Obudziłem się i w głowie nadal miałem dość dziwny sen, pamiętałem go ze szczegółami. Zadałem sobie pytanie, skąd ów sen się wziął. Mój mózg zaraz skojarzył to z Piaskowym Dziadkiem. Na kartce napisałem Piaskowy Dziadek. Myjąc zęby przyszła mi do głowy myśl, że postać ta, w dzisiejszych czasach z pewnością będzie posługiwać się technologią by nieść sny ludziom na ziemi, a słynny piasek sypany w oczy zniknie na zawsze. Na tej samej kartce spiałem więc "technologia tworzenia snów, firma założona przez mr.Sandman oraz sztab ludzi pracujacy dla niego, wymyślajacych treści snów." Pytając sam siebie, kim ci ludzie mogliby być, czy elfami, czy pisarzami, zdecydowałem się na tych drugich. I tak zrodziło się opowiadanie, w które wplotłem motyw szukania pracy, na którym bardzo mi zależało, bo pasowało do zakończenia, jakie wymyśliłem na samym początku spisywania pomysłów.
   Życząc wam sukcesów w pisaniu, kreowaniu zaskakujących zwrotów akcji, skomplikowanych intryg i różnorodnych światów, kończę dzisiejszy wpis.

fragmenty

   " D.C.T miało biuro na pierwszym piętrze i każdy krok dla Marka był udręką. Myśli kłębiły się w jego głowie niczym burzowe chmury, strzelając piorunami pesymizmu. Co się z nim stanie jeśli nie dostanie tej pracy? Czy znów będzie musiał wyjechać za granicę? A może przyjdzie mu pracować jako kasjer w markecie i zamieszkać z rodzicami?"

fragmenty

   "Przerażony spotkaniem mającym zacząć się za dwadzieścia minut, Marek siedział w samochodzie, przygryzając nerwowo dolną wargę. Tik ów został mu jeszcze z czasów dzieciństwa, gdy nierozumiany przez kolegów z podstawówki, był obiektem kpin i prześladowań, ze strony mniej utalentowanych kolegów. 
Ponownie zerknął na wydarte z gazety ogłoszenie.
    „Jesteś osobą kreatywną? Pisarzem z dorobkiem odrzucanym przez każde wydawnictwo? Posiadasz mega-wyobraźnię ale nie wiesz jak ją wykorzystać? D.C.T. pomoże Tobie spożytkować tkwiący w Tobie potencjał, oferując pracę w zgranym zespole...”
    Marek był kreatywny. Marek posiadał super-mega-wyobraźnię. Marek nie znalazł wydawcy chętnego wydać jego kilkunastu opowiadań zebranych w jeden tomik. Ta praca była jego ostatnią deską ratunku. Zarobione za granicą pieniądze odeszły w zapomnienie. Potrzebował tej pracy tak, jak potrzebował jedzenia, wody i powietrza." 

środa, 9 lutego 2011

Najważniejsze to dobry początek

    Witam wszystkich młodych twórców, czytelników i tych co przypadkiem trafili na ten blog. Po krótce objaśnię czym zajmuje się ta strona. Każdy kto para się twórczym zajęciem pisania, czy to prozy czy poezji, ma szansę zaistnieć w sieci. Wystarczy, że prześle na mojego meila adres swojej strony, a ja zajmę się resztą.
     Cała akcja jest akcją non-profit, mającą na celu promowanie młodych pisarzy parajacych się tą sztukę i pragnących zaistnieć, zostać zauważonym.
     Jest to początek, więc proszę o wyrozumiałość i cierpliwość. Sam wychodzę z założenia, że nie od razy Kraków zbudowano. Sam zajmuję się pisanie od 17-go roku życia i pisząc (z przerwami), zauważyłem iż moje prace warte są publikacji, czy to w sieci, czy na łamach magazynów tematycznych.
    Wiedziony instynktem, postanowiłem założyć blog, przez który można nawiązać kontakt z innymi pisarzami, wymieniać się doświadczeniem. Wiem, że istnieją strony oferujące identyczne usługi, ale blog ten, jest unikatowy pod tym względem, iż nie ma tu spamowiczów, osób wyszydzających pisarzy.
   Stawiam na profesjonalizm i dojrzałość ludzi którzy zechcą korzystać z usług tego bloga.
   Wszelkie pytania nadsyłacie pod adres bborys@hotmail.co.uk
   Pozdrawiam was.